piątek, 14 maja 2010

Co się odwlecze to nie uciecze, mówi stare przysłowie. Niestety z wczorajszego wieczoru, bardzo sympatycznie spędzonego nawiasem mówiąc, wyszedł wniosek smutny acz rzeczywisty: nic bez pieniądze człowieku nie zdziałasz.
Pieniądz nawet ten najmniejszy potrzebny jest do zrealizowania choćby najmniejszej przygody. Są hojracy na tym świecie, którzy obalają to zdanie, ale T-shirta ubierają, zaskórniaki w kieszeni noszą...
Uff.. przechodząc do smutnego sedna, muszę skwitować, że państwo Hefezego nie będzie dane mi ujrzeć w tym roku. Obawiam się, że stanie się coś naprawdę złego, coś co nie pozwoli już pojechać do tego pięknego kraju i zgłębić jego kulturę "na żywo". Boję się o ich pokój (jeśli można nazwać ten stan pokojem).
Więc stary mędrzec z bielutkimi włosami będzie czekał na zielonogórskie zdobycie (oh by nikt nie pomyślał, piszę do Demawendzie) i wiele innych miejsc.
Po prostu trzeba zebrać kaskę bardzo solidnie (min. 2tys) i w niedalekiej przyszłości (przy większej wiedzy) pojechać do Persji a przy okazji do Syrii, Libanu i może Afganistanu? :)
Z literatury o tematyce Afganistan/ Iran:
Tysiąc wspaniałych słońc (w Biedronce teraz za 12,99 z podręcznym wydaniu!!!)
Prochy świętych, Radek Sikorski;
Miłość ma na imię Sufi, Kaweh Pur Rahnama
poza:
nieśmiertelny Edi Pyrek, Celem jest...

Jutro na część arabską do muzeum etnograficznego (20-24)