niedziela, 30 sierpnia 2009

kolejny plan

Po głowie chodzi mi kolejny plan. Litwa-Łotwa-Estonia.
Plan będzie realizowany: przyszły tydzień.
Teraz czas na sweet home i Winobranie.

czwartek, 27 sierpnia 2009

Powrót

Dotarłyśmy. Najpiękniejsze są powroty. Nie będę się powtarzać, ale miałyśmy ogromnego farta. Wczoraj wylądowałyśmy ok. 21 w Bremie.
Na szczęście miejscowi tubylcy byli bardzo uprzejmi i dokładnie nakreślili nam drogę na Carl-Zeiss Strasse, czyli wylotówkę na autostrade nr 1. Po drodze zrobilysmy zakupy w REWE (żelki i nieśmiertelna sałatka w plastiku). Wylotówka okazała się bardzo przyjemnym miejscem. W Macdonaldzie wypiłam kawę, zjadłam surówkę. Szybko dotralyśmy do najbliższej stacji benzynowej z "zatrzęsieniem" tirów. Nagle patrzę, wjeżdża tir: Wolsztyn- sałatki. Biegnę, macham żeby otworzył okno. "Dzień dobry, jedzie pan do Polski?" (godz.23) Niestety, jedzie do Hamburga, dopiero po pausie, około 9 rano. Lidka wpada na pomysł, żeby przejśc przez parking i zobaczyć czy nie ma wiecej tirów z Polski.
Rzeczywiście jest och trzy. Piszemy karteczkę (fot.) i Lidka przylepia na okno od strony kierowcy, nieśmiertelną taśmą klejącą (przyp. od MUMII). Czekamy w kawiarni: malujemy, gadamy, w końcu Lidka pada, a ja zajmuje się czytaniem uloteczek norweskich:) o 5:45 przychodzi pewien pan:" Kasia? Lidka? Jadę do Hamburga" Budzę Lidkę, zbieramy graty i pędzimy do tira! Dogadujemy się z panem Józkiem, że jutro ok. 13 będzie przejeżdżam z bazy przez Hamburg i nas zabierze. Wysiadamy przy wyjeździe nr. 23, szukamy miejsca na namiot. W pobliżu jeziorko, nareszcie równe podłoże! Nie włażać do śpiwora, zasypiam. O 10:00 wstajemy i lecimy na wylot Hamburga. Z pewnością do ładne miasto, my podziwiałyśmy je tylko z okien S i U-bahna:)Dzwonimy do pana Józka, umawiamy sie na wylocie. Czekamy, jest! W sumie jesteśmy trochę za daleko, ale daje radę zatrzymać maszynę:) Uwielbiam wydostawać się z niemieckich miast! Teraz na berlinski Ring. Lidka gada jak najęta, ja kimam.
Coś wspominamy o norweskim jedzeniu, że lepsze polskie. Gołabki i pierogi przebijają wszystko i... chwilę później pan Józek częstuje nas gołąbkami domowej roboty i ... zupki chińskie! Szybko szuka tirów na Polskę, Wrocław, Zielona Góra- cokolwiek. "Dziewczyny pospieszcie się, chłopaki obok jadą do Zielonej Góry!" Przesiadamy się, każda do osobnego auta. Po 1,5h od granicy /Świecko/ wysiadamy na rondzie w Zielonej Górze (21:20)!
Bierzemy autobus do mojego domku, wysiadamy z autobusu. "MOże kupimy pizzę?" Parę minut później wcinamy pizzę prowasańską z Heinekenem, jabłkami, herbatką.
Doprowadzenie do ładu i spać:)
Uwielbiam powroty do domu.


Wyświetl większą mapę

Pierwszy etap podróży Oslo (lotnisko)-Stryn (1224km)



Pokaż Norge 2009_1 na większej mapie

Ostatni etap podróży: 810 km Alesund-Haugensund



Pokaż Brema-Zielona Góra na większej mapie
powrót autostopowy z lotniska w Bremie do Zielonej Góry, do domu (589km)

Z punktu widzenia autostopowego, pokonałyśmy 2 623km

niedziela, 23 sierpnia 2009

pozdrowienia z Alesund

pozdrowienia z rybackiego Ålesund. Dzis glaskalysmy kraby,gwiazdy morskie, rybkibo bylysmy z naszym hostem ijego 4 letnimsynkiem w akwarium ;)
jutro wyjezdzamy w kierunku Haugensund oooniechce opuszczactegho pieknego ktaju!
OO wczorajnaszymi driverami 2 razy byli Polacy!!! OO zrodzinkaz ze Sri Lanki przeplynelismy promem pod Ålesund,

piątek, 21 sierpnia 2009

zdjecia




Innvik, Olden, lodowiec



Norweski zespol rockowy Ingenting. Piosnki tej sluchalismy, gdy jechalismy do Bergen tirem! Cod miod!
Co dzis zwiedzilismy? ;)
Planowalysmy wstac o 8;00 ale znow nam nie wyszlo. z lozka wstalam o 9:30, zjadlysmy pyszne norweskie sniadanko, wypilysmy specyficzna norweska kawe (raczej kwasno- mocna), napisalam karteczke OLDEN. Wyszlysmy z domku Johanny, przeszlysmy przez cala wies, machajac kciukami. Po 40 minutach sunelismy juz autkiem. Z Olden prosto pod bramki najwiekszego w Europie lodowca dojachalysmy ze slowackim malzenstwem! Coz to za lodowiec? TO najwiekszy lodowiec europejski, jego powierzchnia wraz z licznymi bocznymi jezorami wynosi 486 km2 CO ciekawe gigant nie jest pozostaloscia ostatniej epoki lodowcowej. Podczas globalnego ocieplena okolo 5 tysiecy lat temu calkowicie stopnial i pozniej na nowo sie odrodzil osiagajac swe najwieksze rozmiary ok. 1750 roku! Podobno mieszkancy przylegajacych dolin musieli opuszczac swoje domki pochlaniane przez lodowiec. Po tym czasie znow zaczal sie wycofywac. Podobno lodowiec caly czas rosnie, na jego rozmiar wplywa nie temperatura, ale ilosc opadow sniegu, ktore w kolejnych latach sa coraz bardzij obfite. Lodowiec mieni sie we wszystkich odcieniach blekitu. Powyzej wrzucilam zdjecia:)
Jutro stajemy wczesnie rano. Ja postanowilam wyskoczyc na pobliski szczyt, zaledwie 2h. Poza tym wjezdzamy z domowych pieleszy ok. 12. W strone Ålesund. Dokladnie nie wiemy ktora konkrtenie droga, czy wybierzemy droge numer 63 z widokiem na Geirangerfjord i droge Trolli (turystyczna trasa) czy numer 60. W obu przypadkach trzeba przeprawic sie promem. W pierwszym przypadku przez Norddalsjfjorden (podobno 79 NOK za 3 osoby plus auto wg. bloga jakiegos goscia). W drugim przypadku przez Storfjord (ceny nie znamy). Ta czy siak przez Stryn bedziemy przejezdzac:)
i... na koniec kolejny utwor, ktory sluchalismy w tirze!

gory jotunheim park









bERGEN AND ARNA





1





czwartek, 20 sierpnia 2009

NORWEGIA

jestesmy w malej wioseczce na zachodzie Norwegii w Innvik u sympatycznej 53 letniej Johanny z CouchSurfing. Nasza hostka jest pielegniarka w domu opieki dla starszych ludzi. W tym tygodniu ma nocna zmiane, wiec zostawila nas teraz u siebie w domku. Przystosowywujemy sie do cywilizacji. Moze po kolei.
Ostatnia relacje pisalam na tzw. szybkiego, poniewaz stalam przy bezplatnym komputerze w bibliotece w Bergen. Teraz mam troche wiecej czasu.
Generalnie, od pocztaku.
W poniedzialek szczesliwie wylecielismy z naszym tymczasowym pasazerem- MUMIA (torba). Owa mumia zakonczyla swoj zywot dopiero na stacji benzynowej TORPF. Po lodowaniu w Dusseldorfie(Weeze) zapoznalismy sie z pewnym malzenstwem, ktorzy kolejnego dnia okolo 15 lecieli do Marakeszu! Na lotniskowej podloze, oddalismy sie w objecia (niezbyt mocne) Morfeusza, poniewaz juz o 3:30 na hale lotniska weszly tlumy ludzi, ktorych lot byl o 6 rano! Tak wiec z noclegu nici. Okolo 9 poszlam z Lidka na zakupy! Bagaze pozostawilismy u Ani i jej meza. W samej wiosce Weeze nie ma zadnego sklepu, dopiero jak spotkalismy Slowaka, ktory tez szukal sklepu (byl tam 2 dzien), udalismy sie wspolnie na poszukiwanie sklepu w pobliskiem wiosece ok. 1km. Tam kupilismy bulki dla Ani i meza, i dla nas! Generlanie popoludnie siedzielismy na lonisku.
Najciekawszym momentem byla wizyta Roberta! Oczom nie mogalm uwierzyc! Wspolna rozmowa, zelko-mania, smiechy z MUMI, pozegnanie i odprawa:) W sklepiku kupilysmy winko za 3,5€ wraz z fanami szkodzkiego fanklubu pilkarskiego polecialysmy do NORWEGII! Bylo baardzo wesolo, poniewaz fani ciagle spiewali swoje szkodzkie piosnki :) Podczas lotu widoki byly niesamowite. Samolot obnizam lot tuz nad wybrzezem, nad morze oczywisci byly turbulencje (co niektorym Szkotom (upojonym :) nie bylo do smiechu )
Ok. 21 wylodowalismy! Pierwszy nocleg na polu. Rano - pierwszy stop (z Mumia) na stacje benzyonowa- zakup butli gazowej (o gloria!) Lidka zrobila pochowek MUMI. Kolejny stop, zabiera nas bardzo mily mlody Norweg. Zaczynam rozkrecac swoj kiepski agnielski. Wysiadamy i... stajemy po zlej stronie jezdni. Z tabliczka Bergen w strone OSLO! Zatrzymuje sie ANIOL i odwozi nas na druga strone ulicy!!! Z tamtad jedziemy do Noresund (najlepiej z tym panem mi sie rozmawialo, moglam sie wyzalic na stan polskich drog :) potem Tirem do BLÅFLAT- kolejna bardzo sympatyczna osoba, praktycznie w naszym wieku, jadac bardzo waskimi drogami sluchamy norweskiego zespolu NOtching.
nocleg na polu, ranna toaleta w cudownym potoku ze wspanialym widokiem. Jestem stokroc piekniej niz w Tatrach! Wszystko przed nami!
Kolejny stop. Pan wraca z Oslo do domu w Bergen, wiec zatrzymuje sie na najlepszych miejscach najdluzeszego w Norwegii tunellu-22,4 km. gdzie sciany wygladaja tak jak lod. oprocz tego specjalnie jedzie z nami droga Stahlheim, bardzo kreta i waska trasa, ktora w czasie zimy sie zamykana. Na szczycie drogi stoi pomnik, ku czcci osob ktore zginely w czasie budowy drogi. Oprocz tego caly czas opowiada nam co mijamy - wodospad Tvinnefoss-, jakie sa zwyczaje Norwegow- domki letnie, tlumnie uprawiane narciarstwo-. wysiadamy w cercu Bergen Bryggen, malutkie domki rybackie, glowna atrakcja tego miasta. Wszystkie koscioly zamnkniete, brak hosta bezposrednio w miescie, brak ambicji wydostania sie z miasta, sprawia, ze zaczynamy szukac noclegu tj. miejsca pod namiot. Spotykamy lokalnych zulikow :) ktorzy zapewniaja, ze na gorze Fløbanen jest mijesce na namiot. Po drodze spotykamy jeszcze dziewczyne z Macedonii, ktora pokazuje nam droge do stacji kolejki. Wjezdzamy za 17 zl na gore. Na gorze kupuj czapke, ogladamy wspanialy widok na zachodzece slonce. szukam miejsca pod namiot. Znajduje pare metrow pod miejscem widokowym! Rozstawiamy namiocik, idziemy na gore zjesc kolacje (pasztet z chelbem) i wypic wino patrzac na najwspanialszy widok mojego zycia- tetniace miasto. Milion swiatelek, gory, zatoka, milion giwzd nad nami. ubrane we wszystkie mozliwe ciuchy, z metalowych kubeczka degutujemy zloty trunek!
Kolejny dzien- rano pada deszcz. po sniadaniu (jestesmy atrakcja turystyczna :) schodzimy na dol na stacje kolejowa zostawic plecaki. Pozniej do biblioteki, muzeum sztuki norweskiej (wiele obrazow Muncha), spacerujemy w ciasnych uliczkach. Piekne misternie rzezbione drzwi, okna, biale domki. docieramy az do Miejskiego akwarium muzeum. Po drodze jemy obiad zakupiony w sklepie- hitbit- REMA 1000 (najtanszy sklep w Norwegii) z pieknym widokiem na Bryggen. Wracamy na dworzec kolejowy i szybko wyjezdzamy z miasta 7minut koleja do Arna. Tu dlugo szukamy miejsca pod namiot.
Kolejny dzien- caly dzien pada deszcz. Ok. 12 zwujamy namiot. Zmokniet wylazimy na droge, okazuje sie ze jest to zly kierunek! Okazuje sie, ze nasz kieroca jest inzynierem kanalizacji deszczowo-sanitarnej z Bulgarii. Daje wskazowki jak rozpoczac kariere tutaj. Zawozi nas na odpowiednia droge! Wysiadamy na obiad-zupke chinska. po okolo 2h kompletnie zmoczone (Lidka) i bez zadnych nadziei (Ja) stajemy na drodze. Kto zabieze 2 przemoczone osoby? Chyba tylko kompletnie wyluzowany gosc! Tak zatrzymuje sie malzenstwo, zawozi nas na Voss, wysiadamy przy zamknietym sklepie. Widac, ze im jest szkoda. Znow kompletnie bez zadnych prespektyw czekamy na okazje. za kazdym razem kiedy nadjezdza auto, wyskakujemy spod daszku sklepiku z mokrymi kartkonikami! Pozniej Lidka gotuje wode na capuciino, ja wybiegam na droge, wracam do Lidki i... zawraca auto!! Chlody chlopaczek jedzie do Trondheim (dluuga droga) zabiera nas. Za rok zaczyna studia medyczne w Polsce w ranach wymiany polsko-norweskiej w Szczecinie. Droga mija bardzo bardzo symaptycznie. Caly czas pada deszcz, jest strasznie zimno, a my bijemy kolejne kilometry. Poczatkowo w planach mialysmy zachodni rejon Parku Jotunheim, ale przekonane wskazowkami drivera wysiadamy pod samym schroniskiem Gjenteheim we wschodnim rejonie Parku. Tu ma byc lepsza pogoda, wiecej miejsca na namiot, latwiejsze szlaki. Rozwieszamy w suszarni doslownie wszystko, wlacznie z namiotem, bierzemy gorace prysznice i kladziemy sie spac!
Kolejny dzien- Swieci slonce! Jest bosko. Zostawiamy plecaki w recepcji, bierzemy ze soba tylko spiwory, cieple ciuszki, namiot i jedzenie na 3 dni, kupujemy mape. Wybieramy trase Gjentesheim- Mamrubu przez grzbiet Bessegen. Nie ma slow. Zakochuje sie w tych gorach! Gory, jeziora, tecza, slonce, deszcz, wiatr. Bessegen to grzebiet porownywalny trudnoscia Koziego Wierchu w Tatrach. Wielki podziw dla starszych osob, ktore sunely tym samym szlakiem!!! Przed nami 2 modych chlopakow. W zasadzie oni nam uciekali, prawie zawsze mialysmy ich na widoku :) kolo schroniska zbieramy pierwsze norweskie grzyby, ktos zrzuca z nieba jablka! Rozbijamy sie niedaleko schorniska. Za sam kepming pod schr. chca 60 koron (30 zl).
Kolejny dzien-
Idziemy do Glitterheim. Na grzbiecie spotykamy ok. 30 reniferow!!! Marzenia sie spelniaja! Sa tak blisko! Mijamy niewielu ludzi. Na Russvatnet zjadamy jagody, zbieramy grzyby! ok. 21 dochodzimy do schr. jakies 30 minut drogi przed nim rozbijamy namiot. Ludzi ktorych spotykamy chodzi wylacznie z wielkimi plecakami z namiotami. Wielu norwegow rozbija sie na lonie natury, nad jeziorkami, strumyczkami, bo woda to podstawa! Znow spotykamy renifery (ok.22) Warto podkreslic, ze do ok 22 jest dosc jasno!
kolejny dzien- z Glitterheim do Gjentesheim, rozbijamy namiot ze wspanialym widokiem na jezioro Gjente.
Kolejny dzien- swieci slonce, ja opalam sie, Lidka maluje. ok 15 zaczyna sie chmurzyc, idziemy na droge glowna, skad abiera nas najpierw 2 panie, potem 2 modych chlopakow. Do LOm docieramy z panem, ktory jest inzynierem olejowym, cos takigo, jego syn studiuje takze budownictwo!
W Lom zostajemy i rozbijamy namiot za wioska z widokiem na jezioro.
Kolejny dzien-
zabiera nas szeg pobliskiego tartaku, opowiada o mijajacyh widoczkach! dzialka w rejonie Strynu kosztuje ok. 200000€. kolejnymi stopami dojezdzamy do Innvik!
Jutro jedziemy na lodowiec! Tu jest wspaniale!

piątek, 14 sierpnia 2009

raj na ziemi, gory i woda! Norwegia

jestesmy w najpikeniejszym miasteczku jakie widzialam na oczy! Gory, zatoka, domki pomalowane na bialo, drewniane. nasi wszyscy kierowcy to wspaniali ludzie. przykladowo w oslo, stanelysmy po nie tej stronie driogi co trzeba, pani zatrzymala sie zaoferowala, ze moze nas przewiezc na druga strone. po prostru aniol. wczoraj nasz kierowca specjalnie obwiozl nas strasznie kreta droga ktora nazywa sie Stahlheim. Przy ktore byl pomnik, ku czci wszystkich ktorzy zgineli w czasie II wojny swiatowej przy budowie drog, poza tym zatrzymal sie w tunelu, w mieascu gdzie byl podswietlany jego fragment, podobny do lodu!
autostop w norwegii nie ma zadnego problem! czekamy jak narazie 20 minut,
spimy oczywiscie w namiocie w roznych dziwnych miejscach, przykaldowo wczoraj piwlismy wino ktore kupilysmy na lotniksu w dusseldorfie z najpieknieszym widokiem na miasto jaki widzialam. na gorze pelno gwiazd, zimno, przed nami tetniace miasto z tysiacami swiatel, zatoka, gorami, slimakami drogowymi. na najwyzszym szczycie, z ktorego widac miasto.
dzis zwiedzamy bergen, wrzucilysmy bagaze do schowka na dworcu kolejowym za 30 koron i idziemy na lejkko pozwiedzac. fajnie by bylo gdyby udalo nas sie dzis wyjechac z miasta w storne Voss a potem do parku Jotonheim. Gory sa przecudowny istny raj <(jak dla mnie!)
ceny p4 krotnie drozsze na szczescie zjadamy nasze zaw3artyosci plecakow
kolejny post, chyba dopiero za kilka dni jak wyopdstaniemy sie z dziczy

poniedziałek, 10 sierpnia 2009




Nie powstrzymam się przed napisaniem paru słów, relacji z tych paru ślicznych dni we Wrocławiu!
PO koncercie U2 atmosfera koncertowa przetrwała! Do rzeczy. Zwołałam wszystkie "resztki" DA ostałe we Wrocławiu, z paroma znajomymi spędziliśmy dobry czas. Zaliczając sobotnią dyskotekę w "9 BRAMIE" ze znajmymi i znajomymi znajomych. Oczywiście z domu nie wzięłam żadnych odpowiednich butów na tego typu wypady, wiec szalałam w ... sandałach ! Naśmiałam się za wszystkie czasy, dzięki znajomym znajomych - Błażejowi. Gość ma naprawde talent do opowiadania kawałów! Nasz stolik co chwila grzmiał śmiechem :P Bierhalle "na rynku przecież".
W niedzielę skoczyliśmy na koncert ukraińskiej, fantastycznej grupy ATMASFERA w klubie miedzy zmierzchem a świtem. Polecam! Koncert skończył się koło 21:30, wiec Basiulka: "to co robimy? Napisałabym się dobrego piwa", wiec do Spiża na karmelowe ciemne, pycha!
Dziś w odwiedziny u Basi i Ani. Wspólna yerba mate i sympatyczna rozmowa:)
Dzięki Wam Kochani! Jakoś przetrwałam parę dni we Wrocławiu!

zaraz sie ruszamy:)))
parę fotek naszego bajzlu:P

piątek, 7 sierpnia 2009

po koncercie U2

2h na wzjechanie z Wrocławia,
2h podróż, wjazd do Chorzowa,
2h stania w kolejce,
2h siedzenia na stadionie,
2h słuchania Snow Patrol i czekania na Boniastych
wszystko po to by zobaczyć i wysłuchać arcydzieła.
Chyba nikt nie wymyślił słów takich, by oddać fascynację, doznania estetyczne i dźwiękowe tego koncertu.
To była uczta dla ucha, oka i ducha.
... kiedyś w mojej "liście marzeń" napisałam: zobaczyć U2 i być na ich koncercie.
Spełniło się.

Najpiękniejszą wg. mnie było wykonanie Fez-Being Born z płyty No Line on the Horizon. Bono na początku powiedział: Teraz usłyszycie ptaki z Maroko. Kocham ten kawałek.
Let me in the sound!

Co jeszcze?
Było odśpiewane Sto lat dla gitarzysty the Edga, szampan na scenie, pięć czerwonych baloników dla Bono, flaga Solidarności ucałowana przez Bono. Podczas One zapalono telefony komórkowe, tysiące światełek rozpaliło chorzowski stadion. Księżyc w pełni świecił nad sceną- pająkiem i tysiące gwiazd wokół niego. To był piękny, surrealistyczny wieczór.

Oo! Spotkaliśmy jeszcze paru znajomych z DA! Jednak można spotkać kogoś wśród 70 tys. ludzi bez umawiania się! Na Grunwaldzie zlądowaliśmy o 2:50:)

Surrealistyczny wieczór, wciąż nie mogę uwierzyć że tam byłam!
Zdjęcia później

Onet-owa relacja wraz z filmami


"Droga mleczna" podczas ONE








po kliknięciu - powiększenie :D

wtorek, 4 sierpnia 2009

już jutro! :)

Jutro do Wrocławia!
Z rana muszę kupić parę ważnych drobiazgów. Plecak zaczyna przybierać (niestety) na wadze- 12kg. Niestety, nie mogę już z niczego zrezygnować: 12 zupek "chińskich", 7 pasztetów, 7 sosów, 2 paczki kuskus, 25 dag kosmetyków, wkład do znicza (!) [rzecz niezastapiona przy obozowaniu], żyłki, mini zestaw wędkarza... przyprawa do ryb w porządku nie będę już wymieniać pozostałych rzeczy. Dziwne są niektóre przedmioty. Chyba powinnam założyć czarne okulary i brodę przy odprawie na lotnisku ;] We`are going travel, men... cheap travel"
Z roku na rok zauważam coraz większą wprawę przy pakowaniu plecaka.
Pociąg Zielona Góra- Wrocław 17:27
na Monte Casino odwiedzę Anię i Basię, powspominamy tegoroczne Taize w Belgii. W czwartek przybywam na Grunwald, przepakować się, zostawić parę rzeczy i w końcu jadę z ekipą Pawła do Chorzowa na U2 koncert!
Piątek to wyjazd do Kępna w sprawach Habitat for Humanity.
Sobota i niedziela załatwienie spraw wewnętrznych. Mam nadzieję, ze w końcu skontatuję się z Lidką, która pewnie zgubiła telefon na Woodstocku. Poza tym trzeba wydrukować karty pokładowe, obejrzeć parę filmów (nienorweskich), wymienić dętkę w rowerze, pójść na fontannę. Kolejne z pomysłów to przejść się na yerba-mate do Szczypty Świata, usiąść na kanapie z przewodnikiem Norwegia w jednej a yerbą w drugiej łapie, by móc powiedzieć: "zrobiłam co mogłam, niech się dzieje co chce!". Ot taka zachcianka;o
W poniedziałek ok. 21:55 wylot do Dusseldorfu (Weeze)
we wtorek ok. 21 wylot do Oslo (Torpf)
środa- początek survivalowej przygody!

Moi rodzice na rozmowę o tym wyjeździe tylko kręcą głową. Mama stwierdziła, że nie chce wiedzieć co zapakowałam do plecaka. Jestem spokojna. Cieszę się, że najpierw jadę do Wrocławia. Przystosuję się do pobytu poza domem, by później oddać się całkowitemu survivalowi:]

Juppi! Mamy załatwiony nocleg 12-14.08 w maleńkiej wiosce Oystese u pięcioosobowej młodej rodzinki:)

niedziela, 2 sierpnia 2009

kleiner Reisefieber;]

Już za tydzień. Uff... W czwartek koncert U2, w środę opuszczenie kochanego gniazdeczka.
Jutro muszę zrobić próbne pakowanie, najpierw samych ciuchów, potem ciuchów z jedzeniem. Ok. Postaram się tym razem nie przesadzić z ilością suchego prowiantu, co za tym idzie z ciężarem! Max.12 kg: ciuchy, śpiwór, żarełko. Im częściej o tym myślę, tym bardziej dopada mnie tzw. Reisefieber:)
Czeka na mnie jeszcze odprawa online, porozsyłanie postów do hostów.
Im bliżej lotu, tym bardziej nie wiem co po tej "wyprawie" można się spodziewać! Całkowicie nie wiem. Tak dobrze jest mi, kiedy jestem z moją kochaną rodzinką. Wielką frajdę sprawia mi nawet przebywanie w moim pokoju.
Jutro przyjeżdża kolejny CSurfingowiec na moją kanapę. Niektórzy zaczynają, inni już wyruszyli.
Wiele osób się porozjeżdżało po świecie. Bardzo się cieszę, że oni również zaczynają spełniać swoje marzenia:)
Każde marzenie dane jest z mocą potrzebną do jego spełnienia
Uff.. jak gorąco!
ze stolicy województwa lubuskiego:)

sobota, 1 sierpnia 2009

Jem

Jestem w szoku tekstem walijskiej piosenkarką Jem, byłej prawniczki
część tu:
Who made up all the rules
We follow them like fools
Believe them to be true
Don't care to think them through
i dalej TU
do posłuchania: