Pokazywanie postów oznaczonych etykietą śmieciowe. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą śmieciowe. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 24 kwietnia 2012

pasta grecka, sos miksowany

Po pierwsze:

Pasta została zrobiona tak szybko i zjedzono ją tak szybko, że śmiem okrzyknąć ją najlepszą pastą- ever!
Przepis książki: "w mojej kuchni nic się nie marnuje"

Pasta śledziowa grecka dla dwóch osób (6 kromek chleba :)
1-2 śledzie solone,
1 cebula,
1 łyżka koncentratu pomidorowego,
musztarda, pieprz

Śledzie opłukać pod bieżącą wodą, pokroić z cebulą i wymieszać z koncentratem pomidorowym i kilkoma łyżkami oleju słonecznikowego. Do smaku (koniecznie!!) musztarda i pieprz.


Dwa:
Sos śmietanowo-pietruszkowo- czosnkowo-pomidorowy.
do śmietanki pokroić pietruszkę i czosnek. Zmiksować! Do smaku, ale tak aby zbyt nie zabarwić sosu dodać koncentrat pomidorowy (aby smak pietruszki i czosnku był mocniejszy niż koncentratu)

środa, 18 stycznia 2012

W zimie należy się zdrowo odżywiać:



dzisiejsze sushi z avokado, łososiem, ogórkiem, marchewką:)



Powyższe warzywa oraz owoce całkowicie za darmo.


Chyba ktoś będzie musiał "zwalczyć" nadmiary cukinii!

środa, 18 maja 2011

Szparagowo


Szparagi zapiekane w sosie holenderskim



Ułożyć przekrojone wzdłuż szparagi na blaszcze, zalać oliwą. Piec 15 minut w 200 stopniach.
Można zalać sosem holenderskim lub mieszanką (chrzanu ze śmietaną).

Sałatka:
sos:

miód, musztarda, roztopione masło;)






niedziela, 10 kwietnia 2011

Szparagi z ziemniaczkami i zupka szparagowa:o)

Zgodnie z obietnicą dziś wylądowały szparagi z...

Szparagi z jajkiem na twardo

Jako, że owoców mamy pod dostatkiem. Ugotowałam kompot z trzech gruszek winogron. Do smaku dodałam 2 łyżki cukru. Wszystko w średnim garnku.

Staliśmy się fanami ziemniaków "w mundurkach", polano roztopionym masłem z dodatkiem świeżo pokrojonego koperku, pietruszki i bliżej nie zidentyfikowanego zioła...

Ale przejdźmy do sprawy najważniejszej:

Szparagi wykonaliśmy dokładnie wg. przepisu.
Na szybko dodam, że przepis jest niezwykle praktyczny, bo z ok. 10 szparagów wychodzi świetna przekąska na danie główne i wyśmienita zupka (nie żałować soku z cytryny, soli i koperku i masełka, bez nich zupa wyszłaby całkowicie bez smaku!)
Podawać na gorąco:)
Pod ziemniaczki można ładnie podłożyć liście sałaty, wygląda bardziej kolorowo, a rozpuszczone masełko..hmmm....
Zupka ma fantastyczny smak! Aż trudno uwierzyć, że w całej potrawie nie było mięsa!






Już w kuchni piecze się ciasto kruche, rano uraczyło nas puszyste ciasto węgierskie!

sobota, 9 kwietnia 2011

naleśniki & karczochy

Dzień zaczął się bardzo smacznie!

naleśniki z bananami lub truskawkami

Banany i truskawki po prostu rozgniecione widelcem. Naleśniki polane skondensowanym słodkim mleczkiem:)





Karczochy z sosem holenderskim i dodatkami

Dziś wleciały na talerze dwa nigdy dotąd nie próbowane przez nas warzywa;
Najpierw obrane z zewnętrznych "łusek". Na jednego karczocha przygotowany 1litr wody (s karczony, 2 litry i sok z połówki cytryny). Cytryna jest po to, aby karczoszki nie ściemniały. Gotujemy około 40minut. Sprawdzamy, aby nie pływały po wodzie, ale były całkowicie zanurzone.
W między czasie gotują się w garnku ziemniaki w "mundurkach", a na patelni brokuł na masełku z pietruchą, kolendrą, czosnkiem, cebulką i serem żółtym.

Pod koniec wielkiej akcji przyrządzamy sos holenderski:




Ta DAM:


Zewnętrzne "łuski" karczocha zrobiły się trochę twarde, ale z każdą ściąganą warstwą było coraz rozkoszniej! Łuski coraz delikatniejsze i miększe. Tuż przy gałązce są delikatne włoski- igiełki, tego nie jadłam. Niesamowicie pyszne jest miejsce tuż przy gałązce - serce. R. twierdził, że smakuje jak avokado, jest miękkie, pachnące, luksusowe. Łuski wysysałam z miąszu razem, maczając w sosie holenderskim!
Uwielbiam, uwielbiam masło!!!


jutro szparagi :D

czwartek, 3 marca 2011

feel free

Zanim usiadłam miałam pomysł o czym napiszę. Jednak pomysł znikł, podejrzewam że jest to wina zmęczenia. Ostatnio było trochę o pracy, dziś będzie o tęsknocie. Ostatnio uświadomiłam sobie, że zaczynam tęsknić za naszym polskim bałaganem. Może myśl ta pogłębiła się jak dziura, dzięki współlokatorowi i jego narzekaniami, rozmyślaniami jak fajnie byłoby wrócić do Polski. Pomyślałam sobie: jeśli tylko byłaby możliwość zarabiania takiej kasy, robiąc takie bzdury i później (w przyszłości, wykonując swój zawód) nie martwić się o podstawowe potrzeby (czytaj: mieszkanie, pieniądze na urlop, jedzenie i rozrywkę) pracując u nas w kraju, to nie zastanawiając się zostałabym tam. Ewentualnie wyjechała na krótką chwilę gdzie indziej, by zakosztować realiów, nauczyć się więcej, czegoś nowego, pozwiedzać etc. Może jestem zbyt sentymentalna, ale nie mogę zrozumieć ludzi, którym jest to obojętne, obojętne to gdzie mieszkają. Nie mogę zrozumieć braku ludzi za rodziną, przyjaciółmi, ha! zwykłym wkurwianiem się na wszechobecny syf. Z serca nie mogę przetrawić mentalności stereotypowej Niemców. Na szczęście na razie trafiam albo na emigrantów, albo na bardziej wyluzowanych ("możliwych w obejściu", mój przyszły szef i ekipa sprawia takie wrażenie- w porównaniu do innych, gdzie chodziłam na rozmowy w odwiedziny:). Berlin sprawia, że naprawdę można się odnaleźć w swojej inności i często po prostu zapomnieć na chwilę, że jest się daleko od domu (czy tak daleko?). Z największym podziwem patrzę na emigrantów z naprawdę dalekich krajów. Tu od razu przypomina mi się tekst jednego z naszych "kierowców", który zabrał nas na drodze do Alesund w Norwegii, a który pochodził ze Sri Lanki: "Ja chcę wam pomóc, bo jak tu przyjechałem to nie miałem nic, a inni mi pomogli" [[ czarny yeep, chata koło Alesund]]. Było to najpiękniesze zdanie jakie usłyszałam od osoby, która nas jako autostopowiczów. kiedykolwiek podwoziła.
Jaka wielka radość (poważnie!) mnie ogarnia, że jutro jadę do Wrocławia (piękne, ługie 6h w polskim pociagu- bez przesiadek! :D). W sobotę pewnie odstoję "swoje" w dziekanacie, potem do Per Pana Dziekana, potem będę biegać z jednych zajęć na drugie od 7:30 do 20:30 (czy mogę się pochwalić, że na jednych zajęciach jestem zapisana jako jedyna osoba?! Na specjalizacji jest nas szczęśliwa 20-stka:) ) będzie pewnie uwielbione narzekanie z ziomkami na uczelnię, na zmęczenie, na wszystko dookoła.
Formalności związane z załatwianiem praktyk jest całe mnóstwo. Dobrze, że jestem tu na miejscu. Podpisywanie, odbieranie papierów, wiele biurokracji rodem z uczelni.
I... tak jeżdżę rowerkiem o brzasku. I spotykam czarnego mężczyznę na przystanku, dziewczynę która jedzie w przeciwną stronę, mijam auto dostawcze, zawsze w tym samym miejscu. Mijam też przynajmniej jeden policyjny radiowóz, zaiste to państwo policyjne! :D
I... pieczemy ciasta. Ostatnio: Pani Walewska.


bananki z serkiem feta i gouda i bazylią w winie



niedzielny obiadek:)



Bez Pavlova (6 białek, mąka ziemniaczana, bita śmietana i truskawki)


Pani Walewska (najlepsze ciasto kruche jakie kiedykolwiek jadłam!)



Fotka typowa, ale samolocik przelatywał:)

wtorek, 22 lutego 2011

Fredzia znów w podróży

Jako, że jestem z natury śpiochem, mogę powiedzieć, że wprowadziłam poważne zmiany. Z każdym początkiem nowego dnia, zaklinam poranne wstawanie. Tak stało się, muszę=chcę wstawać rano. Jeżdżę rowerem, robię duże śniadanie, uczę się rosyjskiego, zjadam gorące bułeczki i powoli uzależniam się od kawy. Tak w skrócie wygląda moja praca. Nie jest to intelektualny zenit, ani porządny pieniądz, jednak coś blisko, i mało męcząco.
Z newsów: Fredzia przyjechała stopem z nami do Berlina ze Świecka:) Świetnie, tylko coś dziwnego napuchniętego zrobiło jej się pod prawą, przednią łapką. Nadal jest ruchliwa, wszystko je, tylko dziwnie to wygląda. Z obserwacji ciała gryzonia śmiem stwierdzić, że nie są to węzły chłonne. Może podczas nocnych akrobacji, spadła ze szczebelków??? Może ktoś ma mejla do weterynarza, fotkę podeślę.
Ostatnie śmieciobranko odniosło sukces. Zaopatrzeni w trzy śliczne wiklinowe kosze po bakaliach, wynieśliśmy owocki: kokos, 4 paczki truskawek, melon, pare kiści winogron, pomarańcze, parę sztuk kiwi, wczoraj- brak bananów. Trochę warzywek: kalafiorek, pory, pomidorki. R. wcześniej kupił zapobiegawczo 10 jajek- o tak będę na zapas. Kilka godzin później znaleźliśmy ogólnie 15 świeżych jajek (1-2 jajka w paczkach były rozbite). Świetnie. Zrobiliśmy jajecznice z dziesięciu jajek o północy. Dziś chyba muszę zrobić bezy z truskawkami i pianką:)) Jakieś pomysły na resztę truskawek???
O! w śmiecioszkach była jeszcze paczka brukselek z serem i porem:) do kwietnia (!) i szklanki do robienia drinków (bez butelki z alkoholem) z przepisami!
Żulietta

wtorek, 15 lutego 2011

kalafiorowo

Kalafior w cieście naleśnikowym



Składniki:

• 1 kg kalafiorów, podzielonych na różyczki jednakowej wielkości
• 3 łyżki mąki
• 1 jajko
• 100 ml białego wina
• olej do głębokiego smażenia
• sól i pieprz

Wykonanie:

* Różyczki kalafiorów włożyć do wrzącej wody, posolić i gotować przez około 7 - 8 minut, aż będą miękkie, ale jędrne. Odcedzić i ostudzić.
* Do miski przesiać mąkę, dodać jajko i białe wino, oprószyć solą oraz pieprzem. Mieszać trzepaczką aż składniki się połączą.
* Różyczki kalafiora zanurzać w cieście i kilkakrotnie obracać, by były równomiernie pokryte ciastem.
* W szerokim garnku rozgrzać dużą ilość oleju. Gdy będzie bardzo gorący, wkładać po kilka różyczek i smażyć aż się zrumienią. Usmażone kalafiory wyjmować łyżką cedzakową i osączać z tłuszczu na papierowym ręczniku. Wyłożyć na talerz i podawać gorące.

Spróbuję jeszcze zrobić różyczki kalafiorowe z serem w cieście naleśnikowym;
Utrę ser na tarce, pokryję różyczki i zanurzę w cieście kalafiorowym.


wg przepisu

niedziela, 13 lutego 2011

ciastowo






Dziś było hiper-ciastowo, jak specjalnie!!!
To drugie to tarta owocowa
Ciasto jak na tarte warzywną, tylko zapomniałam wsypać proszku do pieczenia:)) Wyszło też dobre. Na wierzch położyłam obrane jabłka, borówki, przyprawy: cynamon, gałka muszkatołowa, papryka, cukier i masa z drugiego ciasto-torta (budyniowa i czekoladowa!).
200 stopni, 45 minut.

Przepis na ciasto-torta jest słodką tajemnicą

Na śniadanie:
śmiecioszkowe składniki: otręby+banany+rodzynki+mleczko(nie śmieciowe), zaś mus pomarańczowy:)



sobota, 12 lutego 2011

kremowo

Zaczynam rozkręcać się kulinarnie. Po pierwsze dlatego, że w końcu mogę poczęstować, daniem inne osoby. Po drugie, warzyw i owoców mamy tak dużo, szkoda by było, by się zmarnowały. Naprawdę! Oczywiście składniki typu mąka, masło, olej, proszek do pieczenia, chleb, żelki etc. kupujemy normalnie. Jednak owoce wyławiamy:) ostatnio: marakuja i ananasy, dziś ślicznie zapakowane jagody, limonka. Cóż, za głupotą jest wyrzucanie tak wielkich ilości bananów! Przecież przypłynęły tak długa drogę z Kostaryki, a tu po dwóch dnia są wyrzucane na śmietnik! To samo z pomarańczami i mandarynkami, są ich przeogromne ilości! Ostatnio też zajadaliśmy kiełki pszenicy, dziś dwie paczki otrębów (ze śliwkami i zwykłe).
Uwaga! R. kupił dziś tortownicę:) huhuhu jutro będzie ciasto!!!

Nawet kawy unikam (mimo, że jest ekspres), na rzecz yerba mate. Polecam(y) !!!

Parę zdjęć ze spacerku po multikulturowej dzielnicy Kreuzberg. Ciekawe, gdzie będzie kolejne nasze mieszkanko? Lubimy nasz Steglitz, jest tyle Sterbenhaus(ów) :P







Uhu, wielkie zmiany w kuchni!!!
cytat dnia: "wy jesteście nienormalni" (w tle muzyka Violtetty Willlas, za chwilę Połomski...

wtorek, 8 lutego 2011

ze słonecznika

Od kiedy mieszkam w Berlinie to od tego czasu dramatycznie zmienilam patrzenie na podstawowe cywilizacyjne dobra. Pierwszym jest jedzenie. Dopiero po paru wyprawach autostopowych, gdy glód zagladal w oczy, a ślinka ciekla na mysl o babcinych pierogach, przekonalam sie jak ważne i niestety drogie jest jedzenie. Ważny by żyć, a czlowiek zjada go sporo:) a traci przez to pieniądze. Widok chleba na chodniku, budzi we mnie ogromny smutek i przekleństwa cisną się do ust. Ale tu nie o wynurzeniach wewnętrznych, ale o czymś co chciałam spróbować, a nigdy nie miałam odwagi. O FREEGAŃSTWIE:) czyli łatwiej ujmując grzebaniu w śmietniku z warzywami etc. Tak, właśnie tutaj spróbowałam. Przyniosi to tonę śmiechu, dreszczyk emocji! Jak przyjemnie gotuje się później ciasta, zapieka, miksuje warzywa i owoce. Wybieramy nasz najbliższy sklep 24h Edeka. Przykładowo cykoria, sałata, różne rodzaje sałaty, pomidorki koktajlowe, a nawet mięta, pietruszka są pakowane w szczelne woreczki. Z wczorajszych łowów: 2 ananasy, 2 paczki pysznych truskawek, ok. 10 bananów, 10 mandarynek, pomarańcza, dwa kiście winogron, kalafior, szczypior, cebulki (w tym jedna czerwona), sałaty (szatkowane różne rodzaje i karbowane), marchewki, worek cytryn, papryki (ostatnio były 2 paczki pieczarków). Oczywiście za każdym razem stajemy się wybredniejsi :) Warzyw i owoców są 3 kontenery (BIO). Można by nakarmić 3 rodziny!
Druga zmiana: Pan Orion `76 przyjechał w niedzielę. Jeździ, chociaż ma uszkodzone torpedo. Dziś muszę pomyśleć o jego naprawie. Poza tym również wczoraj R. kupił szwabską rowerkową :) Przy pierwszej próbie musiała udźwignąć aż 120kg polskiego mięsa. Dała radę. Zamieniamy więc transport publiczny na rowery. W ramach "dzielnicowego szpanu: pod Edekę pojechaliśmy "nowymi" rowerami.
Ogólnie jest tak dziwnie i wspaniale, że nie mogę uwierzyć że jestem tu. Tylko Wieża nam przypomina, gdzie jesteśmy.
Ujawnia się też smutek, bo szukam drugiej pracy;) Będę typowa i dziś pójdę do biura pośrednictwa w dzielnicy. Nie chce mi się już czekać.
Uff i praktyki zaczynam od kwietnia (tak chyba) o ile formalności politechniczne mnie i przyszłego szefa nie przygniotą. W odróżneniu od poprzedniej "atmosfery" firmy, ta od razu po przejściu przez próg sprawiła wrażenia typowo luźnej, koleżeńskiej atmosfery, lekkiego nieładu i mocnej współpracy. A szef jest zakochany w polskich pociągach, jedzeniu i "rozrywkowości"!

Takie śmietnikowe potrawy (niektóre 80%)