piątek, 24 sierpnia 2012

takie tam bzdury

Kiedy mam zbyt dużo wolnego czasu, jestem sama i mam czas na myślenie-przemyślenie i nic nie robienie, wtedy zaczynam planować. Często przeraża mnie moje planowanie. Wyznaczam sobie terminy, ustalam kolejność działań, ewentualne zmiany, zamiany, drogi ewakuacyjne, rozwiązania alternatywne. Bardzo jestem wtedy podekscytowana. Uwielbiam to robić, bo porządkuję w swojej głowie wszystko co zrobiłam, w czym mam braki i co powinnam jeszcze zrobić.
Oczywiście zajmuje mi to trochę czasu i często tracę czas który powinnam poświęcić na coś "co wcześniej zaplanowałam" i co jest naprawdę istotne. W pewnym okresie traciłam tego czasu zbyt dużo. Jako, że to myślenie pochłaniało moją energię, więc traciłam dwie rzeczy jednocześnie. Byłam niespokojna etc. a co za tym idzie miałam różne, inne problemy. Mówiąc o energii, mam na myśli spokój i siły.
Myśląc, często przerażają mnie pomysły, wymagania i zadania jakie sobie sama wyznaczam. Ponieważ jestem z natury leniwcem, najchętniej wybrałabym opcję minimalnego wysiłku. Najchętniej bym po prostu nic nie robiła :) Tutaj nagle tysiąc pomysłów na minutę, plan działania- "knucie". Czy robię coś wbrew swojej naturze? Rozleniwienie też mi strasznie przeszkadza i bardzo denerwuje! A więc pośrodku.
Lubię patrzeć jak czas płynie. Lubię tracić czas na nic nie robieniu. Może wtedy właśnie mogę o wszystkim pomyśleć? Mogę przefiltrować zbyt duże wymagania (niepotrzebne), które wymyśliłam wcześniej? Zaplanowałam zbyt pochopnie?
W swoim chaotycznym myśleniu podoba mi się jedna rzecz. Polubiłam ją ostatnio. Lubię (muszę) mieć jakiś cel, do którego dążę. Cel musi być jasno określony. Jeśli jest określony, a nawet mam przemyślane wstępne kroki do niego prowadzące, to czuję się bezpiecznie. Wiem po czym będę się poruszać. Nie znaczy to, że na pewno go zrealizuję. Na pewno mam większą motywację do działania, do jego osiągnięcia.
Mając jeden cel, podczepiam kolejne, ale jeden musi być najważniejszy- wiodący.
Aktualnie właśnie "knuję":) porządkuję sprawy. Przyszedł znów pomysł, który odrzucałam przez większość czasu. Pomysł, który znów będzie wymuszać na mnie pełną mobilizację. Nie wiem czy jest to dobry pomysł w 100%. Nie wiem nawet czy chcę się go podjąć, nie wspominając o realizacji. Będzie to na pewno ukończenie jakiegoś zaczętego etapu. Tylko, czy przyniesie mi to tam, w tamtym miejscu, rzeczywiście satysfakcję? Czy przyniesie mi to jakieś korzyści? Nie chcę by znów "się męczyć". Ba ostatnio wytykam sobie każde słowo MUSZĘ jakie rodzi się w mojej głowie. Nie chcę nic MUSIEĆ! "Muszę" jest naprawde potężnie niebezpiecznym i  negatywnym słowem. Najgorzej jak jest się tego świadomym.


Tak poza tym, nie wiedząc czemu, przeczytałam w necie, że picie alkoholu sprzyja powstaniu raka przewodu pokarmowego.  I bardzo się tym jakoś przejęłam. Właściwie po co pije się alkohol?

Koniec z tym rozczulaniem idę kupić Księżniczce trociny :D Właściwie gdzie podziali się wszyscy ludzi około 16 w sbahnie w piątek, bo zawsze są tłumy?? Czyżby urzędnicy mieli wolne od 13 w piątki?



środa, 22 sierpnia 2012

w naturze

Codziennie serwuję sobie sama, albo mi jest serwowany szybki, polski fast-food, czyli ziemniaki, sałatka i kotlet schabowy. Dziś pomyślałam nawet, że powinnam urozmaicić swój zestaw obiadowy. Prawdopodobnie codzienne spożywanie tych samych potraw, nie jest zbyt zdrowe. Jeśli ktoś ma jakąś propozycję, przemyślę. Moje warunki: musi być ciepłe !  Wszak jeden ciepły posiłek dziennie ...
Nie chcę faszerować się kebabami zbyt często.


Muszę się ruszyć, bo ostatnio bardzo się rozleniwiłam.


Ostatnio byliśmy na kajakach. Wody było w bród, aż po kostki lub kolana :)
Może za dwa tygodnie też pojedziemy na kolejny etap rzeki (dość łatwej).
Dobrym pomysłem jest zabranie jednorazowego grilla, którego po użyciu składa się do małych rozmiarów.
Nie muszę dodawać, jak smakują pieczone kiełbaski po całym dniu wiosłowania.
Na naszej drodze wodnej były dwa "wodospady", pierwszy pokonaliśmy w różny sposób (każdy z osobna a potem razem- wypakowaliśmy wcześniej ciuchy etd.) drugi był na tyle wysoki, a poziom wody niski, że R. przeniósł kajak bokiem przez kamienie.
Było sporo przeniosek, ponieważ poziom wody był bardzo niski.
Fajnie spędza się czas na łonie natury, przez komputera, a często nawet bez konieczności oglądania obcych ludzi. Spokój, cisza, zieleń i woda.
"Woda koi" jak powiedział pan z wypożyczalni kajaków.












piątek, 3 sierpnia 2012

Weekend zasłużony! O!
Po pięciu dniach wstawania koszmarnie wcześnie (jak na swój biedny organizm), zmagania się z zamykającymi się powiekami o godzinie 14. Teraz mogę powiedzieć udało się! Tydzień pełen różności, szokujących wręcz informacji, czasem też nudnych wklepywań, bombardowań przez obce słówka. Po prostu bardzo intensywny.
W kolejnym należy znów zmagać się z moim rozespanym, rozleniwionym organizmem, ale też trzeba nauczyć go gospodarowania czasu na jeszcze bardziej przyjemniejsze sprawy, a nie tylko na podstawowe czynności życiowe!
A więc dziś do domu! Do Polski! Na szczególny dzień !

Tum, tum, tum!