poniedziałek, 4 sierpnia 2014

do nakręcania

Pomyślałam, że warto rozpocząć od nowa falę inspirujących bodźców.

Na pierwszy ogień chcę wrzucić film z polskiego TEDx'u:

Miłego słuchania


piątek, 22 listopada 2013

Działamy razem!

O naszych wspólnych inicjatywach piszę tu: http://kasiairob.blogspot.de/

poniedziałek, 11 listopada 2013

o mobilizowaniu się!

Z każdym spotkaniem z ludźmi w moim wieku (nie wliczając mojego męża:) czy to nieznajomych czy znajomych moje serce roście. To taki olbrzymi powiew świeżego powietrza, którym oddycham już po pracy. Patrzę na ludzi i widzę w nich nowe idee, spontaniczność, chęć do zmian i działania. W tej jesiennej już prawie zimowej porze roku to dodatkowy środek mobilizujący. Mobilizujemy się więc nawzajem, przeklinamy się nawzajem, krzyczymy na siebie by się mobilizować, bo ciągle przychodzą myśli "ah spocznijmy na laurach, po co się męczyć".
Mimo, że jestem tradycjonalistką, stwierdziłam nie dziś, że uwielbiam nowe technologie, lubię je wykorzystywać. Wiem co lubię. Cenię ludzi, którzy je mądrze wykorzystuję, cenię starsze osoby, które cieszą się nimi i je wykorzystują.
Wracam więc to mobilizowania się nawzajem.Są ludzie, którym nie wiele trzeba do "przysiąścia", ok.podziwiam ich. Ciągle jednak są jakieś małe sprawy, które muszę zrobić najpierw aby potem usiąść i zacząć. To ciężkie. Taki tradycjonalizm wyłazi.
Nie wiem jak inni, ale my cały czas mamy "coś" do skończenia. Te ostatnie 1,5 miesiąca będzie naprawdę intensywne włącznie z przelotem do Azji, do Japonii. Znów improwizujemy, ale odległe podróże zwłaszcza w tak rozwinięte tereny, wymagają zoorganizowania czegoś wcześniej. To całkowicie nie pasuje do nas. Tak więc organizujmy, a nie narzekajmy.

czwartek, 11 lipca 2013

ile to kosztuje?

Zanim przyszły szczęśliwe zmiany w życiu prywatnym, wcześniej był czas na zmiany w życiu zawodowym. Prawie rok temu skończyłam moje Piąte Koło u Wozu, potem dostałam jedną pracę a potem drugą. Na początku było mi ogarnąć wszystko językowo, a nawet teraz czasem jest często wszystko dokładnie zrozumieć. Jednak mnie to nie pogrąża, a nawet pomaga. Nie raz wyłączam pewnie pewną część mózgu i ich nie rozumiem, tak jakbym ich nie słyszała. Pomaga. Ale nie o tym chciałam dziś pisać. W czasie tych różnych prac poznałam trochę ludzi i trochę różnych podejść do pracy wykonywanej. Niestety tylko dwóch wiekowo podobnych (ca. 10lat do góry) do mnie, reszta to o wiele bardziej starszaki ode mnie. Tak więc, moje pokolenie (niech i Ci ja+10lat też się zmieszczą ;) naprawdę szanują czas. Ma być 8h jest 8h i ani godzinki dłużej. My młodzi, nie lubimy przesiadywać w pracy bezsensu. To widać bardzo wyraźnie.
Jeśli chodzi o "starszaków" widzę tych zdrowych i chorych (pracoholików i "przymusowców).
Zdrowi, czyli 8h lub chwilkę więcej (bo trzeba), wakacje, normalna rodzina.
"Przymusowcy" to tacy, którzy chcą się pokazać szefowi. To co że mają umowę na 8h, jak nie robią sobie przerwę na papieroska, kawkę i inne bzdury.
i najlepsza kadra: "pracoholicy", niestety, mam takiego jednego typa, niestety pracuje ze mną. Dzięki temu, widząc takie hece (" To o której będziesz biurze, bo mamy pomierzyć?" "O 5", "??? o której piątej?", "No jak to, ta praca nie jest taka że od 8 do 16 się pracuje" ).
Zaczynam intensywnie myśleć, dzięki temu typowi nad SENSEM PRACY.
Ile kosztuje jego rodzina? Ile musi więcej zarobić, tak by rodzina była ważniejsza? Ile? 16 tys. zł, 20tys. zł miesięcznie? Ile kosztuje rodzina: żona, dzieci, rodzice, rodzeństwo?
Typ ma jedną córkę. Kiedyś powiedział mi tak:" ...bo córka przeciąga studia, żeby nie pracować". Tak sobie pomyślałam:" jeśli widzi ojca, że jest pracoholikiem, jakże takiej małej nie bać się pracy. Mam tyrać 10h dziennie, wolę udawać, że studiuję". Co z tego, że tato kupi córce nowe Audi A1? Da kasę na studia o modzie w stolicy?
Jak zanim przyjedzie na chatę zjebany psychicznie (telefonami dzwonią średnią co 2 minuty)  to będzie godzina 21?
Ostatnio czytałam o pracy w korporacji- takie modne słowo w Polsce. Poprawię się i napiszę: " w dużej firmie". Ludzie podobno tam, aby obezwładnić się po pracy, wpierdalają kokainę. Koszmar. Taka moda Warszawki.
Wakacje. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z takim typem, taką chorobą. Coś tam zagadnęłam o dalekich krajach (akurat wybierałam z mężem cel podróży poślubnej), pochwalił się, że był na safari w Afryce. Ja się pytam kiedy? Odpowiedź w 1996 ! 
Teraz jest czas urlopów. Ktoś planuje urlop, typ mówi: O znowu urlop! Urlopowicz! etc.
Ja rozumiem praca jest niezwykle ciekawa, naprawdę wręcz pochłaniająca. To praca z ludźmi nad wielkim dziełem. Ale proszę... czemu się ludzie, którzy zrażają do tej pracy innych. Może "zrażać" to nie odpowiednie słowo, oni nie chcą zrobić "normalnym" na złość, ale to w jaki sposób działają to zrarza. To daje niepełnosprawny obraz zawodu.
Naprawdę zaczynam się poważnie zastanawiać nad zawodem, który wybrałam.Feministki mogą pierdolić, ale to nie jest praca dla wrażliwych kobiet. Może staję się stara i wygodna, ale zaczynam nie wyobrażać sobie pracy w taki sposób.
Wiem, że istnieją ludzie (też sa w firmie), którzy cenią swój czas. Czasem jestem w szoku w jakim pogodnym nastroju oni są (mówię tu o jednym z szefów, myślałam sobie z czego on się ciągle cieszy), widzę, że oni rzeczywiście robią często wakacje, mają jakąś rodzinę. To naprawdę jest uderzająca różnica. 





czwartek, 21 lutego 2013

tragiczne wnioski ostatnio doszly do mojego malego rozumku. Po co dbac o budynek patrz kosciol skoro prawie nikt do niego nie chodzi? Nie uzywa go? To tak jak ogrzewac dom, bo ma sie pieniadze, ale w nim nie mieszkac?
Za pieniadze mozna wszystko i to dziala ;(

środa, 23 stycznia 2013

dużo do roboty :)

piątek, 11 stycznia 2013

dość myślenia

Zawładną mnie szał połączony z fascynacją, frustracją i uporem.
         Po kolei. Jedziemy już za tydzień. Jedziemy, jedziemy i nie mogę rozdzielić w swoim umyśle, przyczyny tej radości. Z jednej strony cieszę się, że jedziemy do Lub. a z drugiej cieszę się, że tak naprawdę zacznie się nasza przygoda przygotowań! Pewnie padną wstępne daty, omówienia. Takie to cudowne!
          Po ostatnich poszukiwaniach sukienki. Szczerze dość krótkich, ale bezowocnych. Stwierdziłam, że jak na mój strasznie wysublimowany, wstrętnie wybredny gust NIC nie ma. Tak coraz częściej stwierdzam po wizytach w sklepach z ubraniami. Co innego, jeśli jest to sklep z włoskimi ubraniami i butami;) Tam niestety zawsze znajdę coś dla siebie i nie zawsze wycofam się z potulną miną w kierunku drzwi. Ale wracając do frustracji, taką właśnie przeżyłam ostatnio. Mniej więcej dało mi to obraz co powinnam na siebie włożyć, a co nie. To był plus. Czułam się wstrętnie pod ostrzałem wścibskich pytań (OO jejku bo jeszcze pobrudzę tę obrzydliwą sukienkę!) Nie dziękuję. Nie dziękuję pod każdym względem.
Szczerze to ostatnia rzecz jaką chcę się martwić, to znaczy głupimi komentarzami bab wieku średniego. Bo niestety, mimo że wydaję się taka twarda, to boli mnie to szczerze, zwłaszcza teraz i w TYM czasie!
Tak więc postanawiam, że podnoszę rękawicę. Na początek uszyję bluzkę. Spróbuję znaleźć sensowny materiał tutaj. Potem będzie tysiąc razy większe Wyzwanie.
        Tak zrobię, to już postanowione. Wiem, mniej więcej jaką chcę sukienkę ;) Będzie całkowicie inna niż te wszystkie super mega ciężkie suknie z salonów. O nie! To mają być lata 20-40 w takim stylu.
        Utwierdzam się, że sama (albo z pomocą znawczyny tematu) skroić suknię, nawet dlatego, że marne me wysiłki na znalezienie takiej jaka mi się podoba; prosta bez dodatków, bez cholernego gorsetu, z ramiączkami i z.... koronkami lnianymi albo gipi.urami:) Widziałam ceny tych rzeczy, zwłaszcza koronek.
Utwierdzona jestem nawet tym, że nikt prócz mnie samej i paru osób mi nie doradzi lepiej. Bo laski z odzieżówej kompletnie się nie znają- patrz. poszukiwania garderoby dla R. Najlepiej wszystko wyczytać samemu i wprowadzić to do rzeczywistości.
Tak jak powiedziałam tak zrobię i to będzie moje postanowienie noworoczne ;)