piątek, 29 czerwca 2012

ta ma krzepę!

Uff! Ciężko mi zebrać myśli, by opisać to w uporządkowany sposób.
Zacznę od tego, że bardzo magicznie. Dla mnie na początku wręcz niesamowicie kiczowato. Na początku muzycznie nie było rewelacji, ale pod względem show ok. Tylko myślałam; " ja chcę usłyszeć stare kawałki!" Tak były później, wybuchowo zmiksowane. Doskonały dźwięk, doskonałe show, doskonała prowokacja. Choć włosko-francuska laska dość się spóźniła,co doprowadzało punktualnych Niemców do furii, ba pewnie: "oglądała mecz Niemcy- Włochy" ;). To wybaczam jej to spóźnienie. Sama bym się spóźniła, próbując wszystko TO zoorganizować!
Uwielbiam na koncertach dźwięk. Głośny, aż w brzuchu wszystko się podnosi. Laska ma naprawdę niezły jak na swoje lata! Skacze po scenie, podrzucają ją atleci a ona w sile - głosu.
Robiła przedstawienie doskonałe. Dwie piosenki i przebiera się w nowe ciuszki.Wybiega na scenę z armią gejów, chórem gospel, chirliderkami. W Warszawie będzie wybuch- oburzenie, gwarantowane. Stadion narodowy, taki nowy biało-czerowny a tu takie antychryście! Czarny mary na scenie, modlitwy Hary Kriszna (haribo ;) psedobuddyści, homoseksualiści o wygolonych klatach, oj będzie bum!To jeszcze nic! Będzie krzyż prawie zalany krwią!
Dość obiektywny artykuł;
http://www.rp.pl/artykul/348367.html?p=1
Ja wolę raczej starsze kawałki.
Nie mogę zrozumieć ludzi, którzy przychodzą na koncert, tylko po to żeby stać i słuchać. Rozumiem, koncert David Garrett albo Jarre Michael Jarrre, ciężko przy tym szaleć. Zauważyliśmy, że największą frajdę z tego koncertu czerpali właśnie geje. Ha! jak się bawili doskonale (ok. powiniemy jednego  hipstera z ekotorbą i gazetką " jak przygotowywać zdrowe sałatki ";)) Wszak Madonna ich wspiera. Było ich naprawdę sporo, aż R. "dziwnie się tu czuję" ;D Chyba moje życiowo największe zagęszczenie wokół mnie.
Na kolejny tego typu koncert założę na pewno wysokie szpilki i spódniczkę, wszak to dobra impreza z muzyką live!
Jednak po lasce widać już lata, "patrz na dłonie, a będziesz wiedziała ile ma lat".

Obiekty " z fazą": gość z bębenkiem (miał bilet za free), hipster z torbą i ekoprzepisami, ulubieniec czarnoskóry to on wyznaczał poziom muzyki (10/10), laska przede mną o zaniedbanych włosach, gość popalający w czasie koncertu, dwójka brzuchatych homoamerykańców, support- jedyna bawiąca się postać w hali.

na ramionach  oooo! 15 tysięcy ludzi, chór gospel i laska!



środa, 27 czerwca 2012

słoiki i kilometry

Zrobiłam 13 słoiczków w większości to maliny. W mojej rodzinie nie stosuje się, zazwyczaj żadnych żel-fixów. Maliny  albo wydrylowane wiśnie wrzuciłam do czyściutkich słoiczków (dość ciasto) i zalałam wodą z dużą zawartością cukru. Doskonałe konfitury na zimę.
W kolejnych dniach, tygodniach znów czekają mnie setki kilometrów.
Czy się cieszyć, raczej tak, ostateczne starcie!
Ale najpierw elegancka impreza pod Stolycą ;)

czwartek, 21 czerwca 2012

ufff!
Dość intensywne ostatnie wspaniałe dni, znów kilkaset kilometrów za mną.
;-)
jeszcze wiele kilometrów przede mną w ciągu tych 2 tygodni!