sobota, 22 grudnia 2012

Od kiedy pracuję intensywnie i z radością z jeszcze większą radością oczekuję każdego wolnego, każdego weekendu. Po prostu zaczęłam ten czas szanować. Co tu dużo pisać, śpię ile mogę;) jem ile mogę;) etc.
Jesień przeżyłam praktycznie niezauważalnie, żadnych jesiennych depresji, żadnych ponurych nastrojów! Cudownie! Pewnie dlatego, że w pracy przeżywałam te dni intensywnie, codziennie ucząc się, codziennie biegając po dworze, próbując gadać z ludźmi po fachu:)
Rozpierała mnie energia.
Teraz chilloutuję się :)
Święta, święte dni.
A po Sylwestrze znów Lubiń !!!!!!!!!!! :)))))))
i ta cisza, święta cisza! na zewnątrz i wewnątrz!

piątek, 9 listopada 2012

 Jesień już nadeszła, a zbliża się zima.
Ciekawe kto przygotował mi bamboszki przy wejściu?





piątek, 26 października 2012

Znow przyjezdzamy a tu 25 stopniowa roznica temperatury. Nasze urlopy, wakacje mozna by nazwac ciaglym biegiem. Znow obiecalismy sobie, ze bedziemy spokojnie podrozowac i na nic sie nie spieszyc. Znow tej obietnicy nie dotrzymalismy.
Po co narzekac? Po co sie denerwowac, ze znow jakiejs tam blahej obietnicy nie dotrzymalismy? U nas to nie mozliwe:) Uwielbiamy trafiac przypadkowo na sobotnie bazary w drodze do najlepszej lodziarni w miescie, probowac roznych serow, miesa, trufli, ciastek, czekolad w przypadkowo przez nas odkrytym miejskim festynie. Co podroz to mnostwo pieknych przypadkow, ale tez nie mniej wkurzania sie na siebie nawzajem (bo zajete hostele w okolicy, bo wczesniej nic nie zarazerwowane, bo zmienila sie godzina odjazdu pociagu, bo bilet jeszcze nie kupiony). No nic, wkurzamy sie a potem staramy jakos kombinowac. Dochodze do wniosku ze to bieganie, chaos jakos nie przeszkadza a pomaga w przetrwaniu w podrozy a potem w pieknych wspomnieniach.
Zawsze odpoczywamy po podrozy:)

czwartek, 18 października 2012

Podroz czas zaczac!

Dzis znow bedziemy w drodze! Ten stan  podoba nam sie niesamowicie! Juz za 9 minut koncze prace i lece! Dzis jedziemy do Wroclawia i jutro z samego rana lecimy do Bergamo. Jak wiadomo, dzis prawdopodobnie nie bede spac, bo trzeba przegadac cala noc, moze w pokoju chilloutu moze na nadodzanskich schodach Zacisza. Tak wiec daleka droga przed nami:)
Plan jest: Bergamo- Mediolan- Florencja- Toskania- Lucca- Pisa- Wroclaw
Szykuje sie ladna pogoda, oby nie bylo deszczu.
Jesli chodzi o noclegi, zrobilismy postep cywilizacyjny. Po raz pierwszy zarezerwowalismy hotel wczesniej prez internet, nie no... okropnie co te Niemcy z nami robia. Co wiecej nawet mamy plan co zwiedzic, wydrukowane mapki, poszukane hostele, znalezionych hostow w Toskanii. Strasznie dziwne!
Jesli rzeczywiscie wynajmiemy auto, aby objechac rejon Toskanii, to znaczy ze sie strasznie rozleniwilismy!
Ciesze sie, ciesze sie okropnie, ze wreszcie jedziemy :)
Jak to ze mna byla, wszystkich postawilam na nogi i wyznaczylam zajecia. Tu bedzie zalatwiana dla mnie nowa praca pod moja nieobecnosc. Tak, Berlin zaskakuje, bardz. Mam nadzieje, ze teraz rowniez na plus. Wie immer :)

środa, 17 października 2012

intryga

zaczyna sie cos ruszac wokol mnie. Lubie akcje jakby to L. okreslila. Lubie lekkie podenerwowanie i czekajace mnie zmiany. Czasem gdy trwa to zbyt dlugo zaczyna mnie to meczyc i wyzerac od srodka. Mam nadzieje ze w tym przypadku bedzie inaczej. Mam nadzieje ze bede jeszcze bardziej dumna z mojej wykonywanej pracy!
Nie lubie nudy a nic nie robienie mnie rozwala.
a Milosc dodaje mi skrzydelek! :)

piątek, 12 października 2012

To miasto mnie zachwyca! Sa dni kiedy chce mi sie drzec ze smutku, ale sa tez wydarzenia kiedy skacze z ciekawosci i czuje to spiecie w miesniach i nadchodzaca sile! Uwielbiam ostatnie dni za slonce, za to przerazliwe zimno i szalenie zachwycajace czerwone wschody slonca! Uwielbiam zimno na twarzy i zapach pol. Uwielbiam ostatnio poczucie nadchodzace weekendu i ostatnich 1,5h w pracy.
Ja jako czlowiek, nie jestem stworzona do siedzenia. Bezczynnosc mnie rozwala, burzy sie we mnie, kipi i wybucha na niewinnych. Czesto i szybko mi sie nudzi. Uwielbiam sprawy trudne, ale tylko wtedy jak jest niewiele czasu na rozwiazanie i do rozwiazania. Nie lubie takich ponad moje sily. Takich dlugortwalych flakow z olejem.
Kolejne odejscie od tematu: szykuje sie kolejna rozmowa, co bardzo mnie ekscytuje. Kazda rozmowa mnie ekscytuje (bylo ich juz z 6! Kazda mnie niesamowicie uczy) Zobacze co proponuja:) TAk bardzo bym chciala w koncu robic co pozwala mi dawac uczucie rozwoju do przodu. Poczucia ze mysle, ktore stracilam dawno temu w gimnazjum albo liceum! Straszne prawda? Tak bardzo chcialabym spotkac na swojej drodze osobe ktora jest szalona na punkcie tego czym chce sie zajmowac i dzialac a wtedy wiem ze zaczne sie rozwijac i uczyc i odzyskam to cudowne uczucie! Tak, tak takie osoby jak ludzie z kola naukowego, cuuudo! OO! jeszcze w radiu puszczaja Rocky'iego, juz wiem co dzis obejrze! :)))))))))))))))

To juz rok i pare dni odkad mieszkamy w naszym mieszkanku. Na poczatku trzeba bylo wprowadzic kilka poprawek m.in. zmienic kolor antresoli, uporzadkowac, zakupic konieczne dodatki.
Antresola byla zachlapana na brazowy kolor. Doszlismy do wniosku, ze lepiej bedzie wyglac jesli przemalujemy ja na bialy kolor. Dzieki temu kolor antresoli bedzie zlewac sie z kolorem scian. Na atresoli mieszkaja poduszkowce, ktore zjadaja kazdy komputer. Tutaj otacza nas cieple czerwonawe swiatlo, poduszkowce i cieplo ktorego jak wiadomo duzo na gorze pokoju! Gore antresoli wylozylismy rozowa wykladzina z Piotrusiowego pokoju. Jako "zaglowki" posluzyla nam bambusowa mata, co by sciana nie brudzila sie od poscieli i poduszek.
Pod antresola stoi niebezpiecznie wygodna kanapa (tylko jedna osoba do tej pory wstala z niej na czas). Na wiszacej polce stoi marokanska czerwona skorzana lampka.
W oknach zawiesilismy bordowe rolety, aby ustrzec sie przed spojrzeniami sasiadow z przeciwka.
Niewatpliwie w mieszkanku podoba sie kazdemu drewniana podloga. Uwielbiam skrzypienie drewnianych podlog:) to taka pozostalosc po wroclawskich stancjach. Z mieszkania na ul. Sklodowskiej we Wroclawiu zabralabym ze soba kuchnie. Sciany w kuchni byly powyklejane ceglanymi plytkami, a podloga wlasnie byla drewniana. Bylo tez idealnie duzo mniejsca na spory stol.
Tego brakuje mi troche u nas. Trzeba by pomysle o jakims fajnym zyrandolu nad stolem.
Lazienka jak lazienka szalenstw nie ma, moze byc!

Ostatnio nawet zaczelismy grzac bo na zewnatrz chlodno sie zrobilo i teraz wydaje sie jeszcze bardziej przytulnie.


https://www.piib.org.pl/index.php/informacje-bieipce-aktualnosci-96/1930-grupa-b-8-dyskutowaa-o-rzdowej-propozycji-deregulacji

Ten link mnie z rana rozbudzil z rannego cieplego blogostanu. Znow stare matoly, odrzucily propozycje Ministerstwa Sprawiedliwosci o a) otwarcia zawodu urbanisty b) polaczeniu uprawnienien np. drogowe z konstrukcyjno-budowlanymi c) polaczenia uprawnien do projektowo-wykonawczych i ich skroceniu do 2 lat!
Jestem ciekawa czy zawsze ta izba bedzie mogla blokowac zmiany w prawie budowlanym, czy jest jakas inna mozliwosci nawet otwarcia zawodow. Jesli nie ma to poki Ci ludzie bede przy wladzy zadna sila nie bedzie mogla zmienic prawa budowlanego pod wzgledem uprawnien budowlanych!
Dla mnie jest to temat bardzo drazliwy. Oczywiscie bede sie strac o te uprawnienia nawet jesli bede uczyc sie tutaj. Chce sie tutaj uczyc, bo sprawia mi przyjemnosc uczenie sie od kogos kogo powazam (kto robi cos dobrze i widze tego efekty). To daje mi motywacje do pracy.
Dlatego nie spoczne poki tutaj sie nie naucze.

w ten weekend obiecuje sobie wymyslic pierwszy temat do artykulu!

poniedziałek, 1 października 2012

Poleciec gdzies daleko, gdziekolwiek byle daleko! Pojechac, poleciec z malutkim bagazem, razem gdziekolwiek, rozkoszowac sie kazda chwila i nie spieszyc sie, miec czas, nie martwic sie o niego, sie cieszyc:)
Nie, nie uciekac przed niczym, ale odpoczac, pomyslec, popatrzec, przytulic czas, oswoic go

czwartek, 20 września 2012

Po dzisiejszym hiper dlugim snie, mam w sobie wiele energii. Naprawde swiat wyglada o wiele ciekawiej, kiedy patrzy sie niezaspanymi oczyma. Dzis czeka mnie prawdopodobnie dlugi dzien. Mam nadzieje, ze chociaz pierwsza czesc dnia minie szybko w pracy, a pozniej juz tylko doznania muzyczne. Idziemy na koncert kolejnej kontrowersyjnej wokalistki. Na pewno bedzie dobre show i bardo bardo glosno, duzo dobrego dzwieku. Tak wiec, mam tylko pol godziny, zeby zjesc, przebrac sie w domu i juz leciec dalej.
Potem jeszcze piatek :) tylko praca do godziny 11 i znow w droge. W droge do ciszy :)

piątek, 24 sierpnia 2012

takie tam bzdury

Kiedy mam zbyt dużo wolnego czasu, jestem sama i mam czas na myślenie-przemyślenie i nic nie robienie, wtedy zaczynam planować. Często przeraża mnie moje planowanie. Wyznaczam sobie terminy, ustalam kolejność działań, ewentualne zmiany, zamiany, drogi ewakuacyjne, rozwiązania alternatywne. Bardzo jestem wtedy podekscytowana. Uwielbiam to robić, bo porządkuję w swojej głowie wszystko co zrobiłam, w czym mam braki i co powinnam jeszcze zrobić.
Oczywiście zajmuje mi to trochę czasu i często tracę czas który powinnam poświęcić na coś "co wcześniej zaplanowałam" i co jest naprawdę istotne. W pewnym okresie traciłam tego czasu zbyt dużo. Jako, że to myślenie pochłaniało moją energię, więc traciłam dwie rzeczy jednocześnie. Byłam niespokojna etc. a co za tym idzie miałam różne, inne problemy. Mówiąc o energii, mam na myśli spokój i siły.
Myśląc, często przerażają mnie pomysły, wymagania i zadania jakie sobie sama wyznaczam. Ponieważ jestem z natury leniwcem, najchętniej wybrałabym opcję minimalnego wysiłku. Najchętniej bym po prostu nic nie robiła :) Tutaj nagle tysiąc pomysłów na minutę, plan działania- "knucie". Czy robię coś wbrew swojej naturze? Rozleniwienie też mi strasznie przeszkadza i bardzo denerwuje! A więc pośrodku.
Lubię patrzeć jak czas płynie. Lubię tracić czas na nic nie robieniu. Może wtedy właśnie mogę o wszystkim pomyśleć? Mogę przefiltrować zbyt duże wymagania (niepotrzebne), które wymyśliłam wcześniej? Zaplanowałam zbyt pochopnie?
W swoim chaotycznym myśleniu podoba mi się jedna rzecz. Polubiłam ją ostatnio. Lubię (muszę) mieć jakiś cel, do którego dążę. Cel musi być jasno określony. Jeśli jest określony, a nawet mam przemyślane wstępne kroki do niego prowadzące, to czuję się bezpiecznie. Wiem po czym będę się poruszać. Nie znaczy to, że na pewno go zrealizuję. Na pewno mam większą motywację do działania, do jego osiągnięcia.
Mając jeden cel, podczepiam kolejne, ale jeden musi być najważniejszy- wiodący.
Aktualnie właśnie "knuję":) porządkuję sprawy. Przyszedł znów pomysł, który odrzucałam przez większość czasu. Pomysł, który znów będzie wymuszać na mnie pełną mobilizację. Nie wiem czy jest to dobry pomysł w 100%. Nie wiem nawet czy chcę się go podjąć, nie wspominając o realizacji. Będzie to na pewno ukończenie jakiegoś zaczętego etapu. Tylko, czy przyniesie mi to tam, w tamtym miejscu, rzeczywiście satysfakcję? Czy przyniesie mi to jakieś korzyści? Nie chcę by znów "się męczyć". Ba ostatnio wytykam sobie każde słowo MUSZĘ jakie rodzi się w mojej głowie. Nie chcę nic MUSIEĆ! "Muszę" jest naprawde potężnie niebezpiecznym i  negatywnym słowem. Najgorzej jak jest się tego świadomym.


Tak poza tym, nie wiedząc czemu, przeczytałam w necie, że picie alkoholu sprzyja powstaniu raka przewodu pokarmowego.  I bardzo się tym jakoś przejęłam. Właściwie po co pije się alkohol?

Koniec z tym rozczulaniem idę kupić Księżniczce trociny :D Właściwie gdzie podziali się wszyscy ludzi około 16 w sbahnie w piątek, bo zawsze są tłumy?? Czyżby urzędnicy mieli wolne od 13 w piątki?



środa, 22 sierpnia 2012

w naturze

Codziennie serwuję sobie sama, albo mi jest serwowany szybki, polski fast-food, czyli ziemniaki, sałatka i kotlet schabowy. Dziś pomyślałam nawet, że powinnam urozmaicić swój zestaw obiadowy. Prawdopodobnie codzienne spożywanie tych samych potraw, nie jest zbyt zdrowe. Jeśli ktoś ma jakąś propozycję, przemyślę. Moje warunki: musi być ciepłe !  Wszak jeden ciepły posiłek dziennie ...
Nie chcę faszerować się kebabami zbyt często.


Muszę się ruszyć, bo ostatnio bardzo się rozleniwiłam.


Ostatnio byliśmy na kajakach. Wody było w bród, aż po kostki lub kolana :)
Może za dwa tygodnie też pojedziemy na kolejny etap rzeki (dość łatwej).
Dobrym pomysłem jest zabranie jednorazowego grilla, którego po użyciu składa się do małych rozmiarów.
Nie muszę dodawać, jak smakują pieczone kiełbaski po całym dniu wiosłowania.
Na naszej drodze wodnej były dwa "wodospady", pierwszy pokonaliśmy w różny sposób (każdy z osobna a potem razem- wypakowaliśmy wcześniej ciuchy etd.) drugi był na tyle wysoki, a poziom wody niski, że R. przeniósł kajak bokiem przez kamienie.
Było sporo przeniosek, ponieważ poziom wody był bardzo niski.
Fajnie spędza się czas na łonie natury, przez komputera, a często nawet bez konieczności oglądania obcych ludzi. Spokój, cisza, zieleń i woda.
"Woda koi" jak powiedział pan z wypożyczalni kajaków.












piątek, 3 sierpnia 2012

Weekend zasłużony! O!
Po pięciu dniach wstawania koszmarnie wcześnie (jak na swój biedny organizm), zmagania się z zamykającymi się powiekami o godzinie 14. Teraz mogę powiedzieć udało się! Tydzień pełen różności, szokujących wręcz informacji, czasem też nudnych wklepywań, bombardowań przez obce słówka. Po prostu bardzo intensywny.
W kolejnym należy znów zmagać się z moim rozespanym, rozleniwionym organizmem, ale też trzeba nauczyć go gospodarowania czasu na jeszcze bardziej przyjemniejsze sprawy, a nie tylko na podstawowe czynności życiowe!
A więc dziś do domu! Do Polski! Na szczególny dzień !

Tum, tum, tum!

poniedziałek, 30 lipca 2012

z rańca!

Nawet takie wstawanie rano mi się zaczyna podobać;-) Ile to wolnego czasu jest wieczorkiem ;-)
Dziś oczywiście, jestem lekko oszołomiona, bo różnica mojego zegara biologicznego wynosi sześć godzin.

środa, 25 lipca 2012

O rety, znów to samo!

Znów historia się powtarza. Powtarzała się na początku, począteczku po liceum, powtarzała się prawie 1,5 roku temu i powtarzać się będzie jutro. Nie wiadomo, czy śmiać się i cieszyć czy płakać?!
Ktoś dobrze powiedział od przybytku jednak głowa boli, bo nie wiadomo co wybrać. Po cichu myślałam (znów), że nie będę mieć problemu. Jak wtedy można było to olać (tak myślałam wtedy) to dziś myślę, że to ważna sprawa (znów).
Po głowie krąży być fair, fair, fair ...
mała firma wykona.wcza kontra międzyna.rodowy kon.cern.
Bitwę czas zacząć ;(

pleś.niak bol.kowy





przepis na dużą blachę

Składniki:
5 jajek
2 szklanki cukru,
0,5 kostki margaryny
0,5 łyżeczki kako
0,5 łyżeczki sody
trochę owoców

Mąkę i sodę wymieszać, dodać żółtkach, 1 szklankę cukru i margarynę. Wszystko wymieszać. Rozdzielić ciasto:  3/4 ciasta zrobi się biały spód, a z 1/4 czarną kruszonkę.  do 1/4 dodać kakao.
Rozłożyć spód na blaszce, przygotować kakową kruszonkę. Następnie zrobić beza: mikserem wymieszać białka z 5 jaj i powoli dodawać 1 szklankę cukru. Ubić na sztywną pianę.
Na biały spód rozłożyć owoce, potem pianę, a potem pokruszyć kakową kruszonkę.

Później zrobiliśmy babeczki, resztę porzeczki też do nich wrzuciliśmy

śpioch pospolity

Jestem śpiochem pospolitym, potrafię spać wiele godzin. Ostatnio śpię na maxa, choć powiem szczerze po paru dniach niezbyt dobrze się czuję rano.
Jakby nie patrzeć ostatni to tydzień ;)
Nie macie pojęcia jak pięknie teraz jest w naszej kuchni. Słoneczko świeci przez okno a ja z pyszną kawką :) Gdyby był balkon pewnie celebrowałabym tę chwilę właśnie tam.
Może w ten sposób nie odpoczywam, ale daje mi to dużą przyjemność.
Więc kiedy? Po dniu wysiłku fizycznego, po bieganiu po górach, wspinaniu a potem ekscytującym dłuugim spaniu w schronisku górskim! Tak, doświadczyłam takiej sytuacji już kiedyś.
Po wejściu na Trzy Korony o wschodzie słońca, pojechałyśmy całkowicie spontanicznie z koleżankami do Zakopanego, do Morskiego Oka. Niesamowicie dużo ludzi, śnieg, słońce i chlupiąca woda. Po godzinie 15 wszyscy "turyści" poszli do Zakopaca, a Moko ogarnął błogi spokój. Można było usiąść wygodnie na ławce, oprzeć kolana o stół, zadrzeć głowę do góry i gapić się na górskie ściany. Gapić się i gapić, aż całkowicie ogarnął mrok! A potem zupka chińska, chlebek, prysznic, niesamowicie drogi nocleg i spać 12h, na maxa!  Kolejny dzień to pobudka przez sprzątaczkę, śniadanko na tarasie i przejście dookoła Moka i podejście pod Czarny Staw. Potem odpoczynek i zejście do Zakopanego, bus do Krakowa, złapanie reszty ekipy i pociąg do Wrocławia!
To była fajna ekipa! ;)
Po takim dniu czuję mój dotleniony, lekki mózg, czuję taki świeży powiew na twarzy, a twarz dodatkowo przyjemnie wysmagana, czy wiatrem, czy śniegiem, czy spieczona słońcem. Czuję, że oczy mam mocno otwarte, dookoła lekko podpuchnięte, stawy rozruszane, a mięśnie lekko bolące.

poniedziałek, 23 lipca 2012

ostatki


Tak rozpoczął się ostatni tydzień laby. Rozpoczął się spaniem do 12:15 :) Ogórki wyczekiwują na swoją kolej w kuchni, już się strasznie niecierpliwią! Muszę w końcu je wrzucić do słoików, chcę pozałatwiać parę innych rzeczy.
A słoneczko świeci za oknem pięknie i zachęca do opalania!
 -------
Niestety w sklepie nie można znaleźć korzenia chrzanu  ;(
Dobrze, że przynajmniej jest świeży koper!

----
i tak prawie 20 sloiczków ogórków zrobiliśmy w poniedziałek :)



że niby dobre...ehe zobaczymy czyje będą lepsze!


Moje mają liść laurowy i ziele angielskie, wielką liczbę czosneczku i pokłady kopru!
 

piątek, 20 lipca 2012

takie zmiany

No i tak. Wszystko jak pisałam poszło jak po maśle, a poprzednie dni, a zwłaszcza dzisiejszy, były dość szalone. Szalone poznawanie nowych ludzi. Szalone opowieści i niespotykane kultury. Dziś natomiast nie dając sobie żadnych żadnych szans, znudzona wszystkim, otrzymałam propozycję pracy. Nie dopiero mejla, ale była już rozmowa etc. Na szczęście nie są to żadne durne praktyki, za jeszcze durniejszą (śmieszniejszą) pensję. Są perspektywy. To to małe, ale całkiem przyjemni ludzie;) No zobaczę szczegóły już za prawie tydzień! ;)
Nie będzie to coś booom, megaa wielkiego i fascynującego, ale lepszy rydz niż nic ;)
Na szczęście nie będę musiała już nigdzie szlajać się Polsce w poszukiwaniu pracy za marny grosz z wielkim wyrzutem i fochem. To mnie najbardziej x20 cieszy. Plany oczywiście dalszej edukacji mam, ale spokojnie, spokojnie...

poniedziałek, 16 lipca 2012

dookoła kuchni

Parę dni temu zrobiłam pyszną, kruchą szarlotkę z ekologicznych, wrocławskich, stanisławowskich jabłek.

Wyszła doskonała, więc mogę uznać, że przepis został sprawdzony.

Ostatnio wszystko smakowicie, bo zostały przetestowane kolejne tajskie knajpki z górnej listy. Co za tym idzie sosy limetkowy, masaman i . Z tych trzech najlżejszy był właśnie masaman, limetkowy zbyt słodki a ... smakował jak sos pieczeniowy ciemny ze smażonym czosnkiem.


Jutro będzie arabsko i słodko, bo odwiedzę z V. turecki targ. Już nie mogę doczekać się migdałowych i ekstremalnie słodkich słodkości. Boję się tylko, że ceny tych słodkości będę nieznośnie wysokie ;( wszak migdał to migdał tani nie jest ;(

Właśnie podgrzewają się nocne pierożki ruskie na masełku ;)
Może dziś na talerz powędruje jakiś meksykański specyfik?

środa, 11 lipca 2012

czystki etniczne

jutro robię czystki  w notatkach i książkach. Bójcie się !
Skończyła się era lenistwa, zaczęła się nowa o wiele odpowiedzialna era! Wszak można mnie już tytułować, lecz każdy kto mnie zna, wie jakie mam podejście do polskiej edukacji, a zwłaszcza tytułów naukowych tam wydawanych!
Więc zaczynamy wyczekiwaną nową erę!
Szukać tu i tam, bo propozycji choć tu mało (wszak studenciaki- to ich okres praktyk, dziadowskie, głodowe wynagrodzenia od wilków z wypchanymi portfelami i jeżdżącymi czarnymi Celownikami) może uda się załatwić coś tam, tam tam tam ;]
Spamowania czas zacząć tu!
Nauki porządnej, poukładanej (dwa palce pod nosem) czas zacząć tu!
Never ever głupot!

wtorek, 10 lipca 2012

1 223km


Wyświetl większą mapę

1 223km
78 h ;)
Według wyliczeń, jechaliśmy bez przerw, nieustannie (nawet śpiąc)  z prędkością V=15, 67km/h


czwartek, 5 lipca 2012

Po pokoju czeka w kolejce sterta ubrań do przerobienia.
Pierwsze ćwiczenia z moją maszyną zakończone sukcesem!
Może po poniedziałku będzie więcej czasu.

 

piątek, 29 czerwca 2012

ta ma krzepę!

Uff! Ciężko mi zebrać myśli, by opisać to w uporządkowany sposób.
Zacznę od tego, że bardzo magicznie. Dla mnie na początku wręcz niesamowicie kiczowato. Na początku muzycznie nie było rewelacji, ale pod względem show ok. Tylko myślałam; " ja chcę usłyszeć stare kawałki!" Tak były później, wybuchowo zmiksowane. Doskonały dźwięk, doskonałe show, doskonała prowokacja. Choć włosko-francuska laska dość się spóźniła,co doprowadzało punktualnych Niemców do furii, ba pewnie: "oglądała mecz Niemcy- Włochy" ;). To wybaczam jej to spóźnienie. Sama bym się spóźniła, próbując wszystko TO zoorganizować!
Uwielbiam na koncertach dźwięk. Głośny, aż w brzuchu wszystko się podnosi. Laska ma naprawdę niezły jak na swoje lata! Skacze po scenie, podrzucają ją atleci a ona w sile - głosu.
Robiła przedstawienie doskonałe. Dwie piosenki i przebiera się w nowe ciuszki.Wybiega na scenę z armią gejów, chórem gospel, chirliderkami. W Warszawie będzie wybuch- oburzenie, gwarantowane. Stadion narodowy, taki nowy biało-czerowny a tu takie antychryście! Czarny mary na scenie, modlitwy Hary Kriszna (haribo ;) psedobuddyści, homoseksualiści o wygolonych klatach, oj będzie bum!To jeszcze nic! Będzie krzyż prawie zalany krwią!
Dość obiektywny artykuł;
http://www.rp.pl/artykul/348367.html?p=1
Ja wolę raczej starsze kawałki.
Nie mogę zrozumieć ludzi, którzy przychodzą na koncert, tylko po to żeby stać i słuchać. Rozumiem, koncert David Garrett albo Jarre Michael Jarrre, ciężko przy tym szaleć. Zauważyliśmy, że największą frajdę z tego koncertu czerpali właśnie geje. Ha! jak się bawili doskonale (ok. powiniemy jednego  hipstera z ekotorbą i gazetką " jak przygotowywać zdrowe sałatki ";)) Wszak Madonna ich wspiera. Było ich naprawdę sporo, aż R. "dziwnie się tu czuję" ;D Chyba moje życiowo największe zagęszczenie wokół mnie.
Na kolejny tego typu koncert założę na pewno wysokie szpilki i spódniczkę, wszak to dobra impreza z muzyką live!
Jednak po lasce widać już lata, "patrz na dłonie, a będziesz wiedziała ile ma lat".

Obiekty " z fazą": gość z bębenkiem (miał bilet za free), hipster z torbą i ekoprzepisami, ulubieniec czarnoskóry to on wyznaczał poziom muzyki (10/10), laska przede mną o zaniedbanych włosach, gość popalający w czasie koncertu, dwójka brzuchatych homoamerykańców, support- jedyna bawiąca się postać w hali.

na ramionach  oooo! 15 tysięcy ludzi, chór gospel i laska!



środa, 27 czerwca 2012

słoiki i kilometry

Zrobiłam 13 słoiczków w większości to maliny. W mojej rodzinie nie stosuje się, zazwyczaj żadnych żel-fixów. Maliny  albo wydrylowane wiśnie wrzuciłam do czyściutkich słoiczków (dość ciasto) i zalałam wodą z dużą zawartością cukru. Doskonałe konfitury na zimę.
W kolejnych dniach, tygodniach znów czekają mnie setki kilometrów.
Czy się cieszyć, raczej tak, ostateczne starcie!
Ale najpierw elegancka impreza pod Stolycą ;)

czwartek, 21 czerwca 2012

ufff!
Dość intensywne ostatnie wspaniałe dni, znów kilkaset kilometrów za mną.
;-)
jeszcze wiele kilometrów przede mną w ciągu tych 2 tygodni!

wtorek, 29 maja 2012

mój pancerz

Mogę śmiało powiedzieć, że wszystkie moje "przeboje" z uczelnią wytworzyły we mnie ochronny pancerz obojętności na panujące warunki. Szukanie praktyk tutaj to nie jest wcale piękna bajka. Jasne cokolwiek się tu znajdzie, ale jeśli chce się iść w określonym kierunku wtedy dopiero zaczynają się przeszkody.
Ja tam nie rezygnuję.
Czas: tylko- aż dwa miesiące.
filozofia: "bezpieczeństwo dr. w mieście"
Mój pancerz jest dość twardy i jest na szczęście wzmacniany ogromną pomocą moich Aniołów:)))
Pisałam kiedyś, że uwielbiam moich Aniołów, "tych co spadają "nagle" z nieba".
Jeden to nawet będzie mi niedługo przeprojektowywać sukienkę; "Design by V." !

poniedziałek, 21 maja 2012

Tam i spowrotem

------JAZZZDA!--------------
Kiedy zasypiałam, dalej jechałam. Wciąż przed oczyma przesuwały się linie rozdziału jezdni, więc jeszcze chwilę jeszcze śpiąc jechałam...
Podróż wspaniała. Znów klimatyczny, autostopowy pan tirowiec Artur, który już na stacji początkowej złapał drugiego tira dla Roberta. Do granicy jechaliśmy więc na dwa auta, potem już razem do Katowic. O 3:00 w nocy, nikt nie chciał wziąć nas "na radyjko" dalej, więc zrobiliśmy sobie chwilę przerwy na kawę. Rozrzucone plecaki, kawka, babeczka, siedzimy i śmiejemy się. Na stację wchodzi gość i pyta się, "czy jesteśmy autostopowiczami", a ja jak zwykle głupio wypaliłam :" jedziesz do Rzeszowa?". Wpakowaliśmy się do srebrnej Skody i LECIMY (dosłownie). Już świta za oknem, a nasz PILOT oznajmia, że pod Krakowem będziemy za 40 minut. Chopin z płyty wpływa na moje nerwy bardziej wyostrzająco niż te 230 km/h na liczniku. Dialog dnia: P: "Skąd Państwo jadą?", R: "nie, nie Roberta i Kasia", P:" To Pan i Pani" ... Szybko zlatujemy do PORTU za Krakowem. Dziękujemy pilotowi ( obraz psychologiczny świadczy o tym). Do celu zabiera nas już "dostawczak" (no time limits).Do celu, bez korków, docieramy o 7:40.
"Uwaga, śpiącu autostopowicze", taki napis widnieje na drzwiach pokoju, aż do godzin popołudniowych.

--------JUWENALIA----------
Akurat w Rzeszowie, odbywały się juwenalia studenckie, grali Hey, Kult, Big Cyc i inni. Jako, że R. nigdy w nich osobiście nie uczestniczył, na Kazika poszliśmy pod samą scenę. Rzesze fanów Kultu, młodych punków i przede wszystkich zapijaczonych "gimbusów" (gimnazjalistów) po których nie wiadomo czego się spodziewać. Tuż przed koncertem atmosfera zagęszczała się. Tu zauważyliśmy, że nasze buty w tym miejscu nie grzęzną w głębokim błocie ( w przeciwieństwie do miejsca gdzie staliśmy podczas występu Hey), zaraz potem mogliśmy poznać tego przyczynę osobiście. Co kolejny komentarz "fanów" był lepszy do poprzedniego: "poczekajcie napiszę tylko smsa" etc. Po sekundzie od rozpoczęciu pierwszej piosenki rozpoczęło się regularne pogo. Jak tylko stwierdziłam, że moje nogi nie dotykają już klepiska, a osoba przede mną już na nim leży, zaczęliśmy się wycofywać. Z tyłu było nie lepiej, ale zdarzały się już nieruchliwe osobniki wchłaniające muzykę w skupieniu i uwadze. Pan Kazimierz popisał się doskonale. Ku naszemu rozradowaniu zaśpiewał również dwie piosenki o naszym mieście. W tym momencie się rozpłynęliśmy! AAA!

 





Kultowe kawałki "Celina", "Mieszkam w Polsce", "Zegarmistrz światła purpurowy", "Amnezja", "Gdy dzieci nie ma w domu", "Pasażer", "Baranek", "Do Ani", "Kocham Cię miłością swoją".

Po koncercie stwierdziłam, że wyskakałam się najlepiej od czasu ostatniego Woodstocku! A to był najlepszy koncert od czasu die Toten Hosen (koncertu U2 nie ma w tym zestawieniu, gdyż jest on bezwzględnie definitywnie najlepszy pod względem muzycznym)! Od dziś jestem fanką wszelkim koncertów na zewnątrz i fanką Kultu.




Koncert Hey


Po koncertach poszliśmy jeszcze do Tesco, zakupić produkty na lody karmelowe. Tak też pomyślało wielu studentów. Podłoga w sklepie wyglądało jak klepisko, a porozrzucane kartony przez pracownicków zmieniających towar podkreślało tą nocną porę.
Wracając widzieliśmy jeszcze wielkiego bobra lub wydrę, który płynął rzeką pod mostem.


------BIESZCZADY----------
Wybraliśmy się z rodzicami R. w Bieszczady. Wspięliśmy się na Małą i Dużą Rawkę. Widzieliśmy połoniny i ukraińską i słowacką stronę oraz trzy tęcze. Wracając ślizgałam się dziesiątki razy po drewnianych kładkach na szlaku.



Miś Koala

Podjechaliśmy pod zamek w Osztańcu, rozsławiony przez Aleksandrę Fredro.

Powrót!



wtorek, 15 maja 2012

wybieramy się

Zbliża się kolejny długi weekend. Z tej okazji mając prawie 4 wolnego, wybierzemy się do odległego Rzeszowa. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, ale że długo nie jeździliśmy stopem, musimy nadrobić zaległości. Wyruszamy jutro pod wieczór z pozytywnym nastawieniem ze stacji na południu Berlina. Tak wiec będziemy towarzyszyć kierowcom przez całą noc, aby oni ani my oka nie zmrużyli.
Oprócz tego w ramach zwiedzania miasta w ostatnich tygodniach zwiedziliśmy ogród botaniczny oraz zoo z akwarium. Do ogrodu wybraliśmy się po godzinie 17, więc zapłaciliśmy 3 € od osoby. Jak to na wiosnę bywa, większość roślin już zakwitła i łatwiej było nam rozpoznać rośliny lecznicze przygotowane na specjalnych grządkach.
Zoo również polecamy odwiedzić. Mi najbardziej spodobały się małpy ;)
Również w tych samych ramach, odkrywamy smaki różnych kuchni. Była już tajska, indyjska, wietnamska, pakistańska (o! pychota ryż z kardamonem w ziarnie i liczi!) Ostatnio wybraliśmy jedzonko z kuchni jamajskiej. Dużo i smacznie.
Dalej smakujemy piwa, ale one oczywiście najlepiej smakują w dobrym towarzystwie, ostatnio to nawet polsko-niemieckim ;)
Pomysły nowe do głów wpadają i trzeba je realizować :))

środa, 2 maja 2012

100% bio

Wszystko zaczęło się od pomysłu na specyficzny rodzaj kuchni, która łączy chemię z chemią naturalną. Sznurek po sznureczku i doszło się do kuchni całkowicie naturalnej. Czyli jemy "wszystko co spotkamy na łąkowej ścieżce", czyli rośliny, "chwasty", kwiatuszki. Odkrywanie nowych smaków z roślin, które każdy rozpozna na łące. Krok dalej to te rośliny, które już nie każdy wyjadacz będzie mieć odwagę schrupać. Po dłuższym weekendzie, zamiast jechać na północ (tam zimno) lub na południe (tam drogo), pojechaliśmy na wschód pod namiot. Jedliśmy dużo, oddychając 100% leśnym powietrzem. Odpoczynek przy grillu lub na ambonie myśliwskiej albo też podglądając wspaniałe pazie królowej latające w konarach świerków. Podglądanie zielonek gąsieniczki, która pięła się po pajęczej nici do góry. Wiele pięknych motyli, żuczków i innych mniej przyjemnych pasożytów (!!!) spotkanych w tych dniach.
Nowe smaki:

*sałatka z czosnka niedźwiedziego, papryki, sól, pieprz;

*smażona pokrzywa z czosnkiem niedźwiedzim na maśle;

Teraz mamy ochotę na:

*syrop z mlecza;

*piwo/sok z korzenia łopianu (rzepa) i korzeniu babki lancetowatej (dandelion and burdock marki TESCO:)

*liście babki lancetowatej w cieście
Najbliższy weekend spędzimy znów na łące tylko tutaj musimy popedałować trochę dalej.

wtorek, 24 kwietnia 2012

pasta grecka, sos miksowany

Po pierwsze:

Pasta została zrobiona tak szybko i zjedzono ją tak szybko, że śmiem okrzyknąć ją najlepszą pastą- ever!
Przepis książki: "w mojej kuchni nic się nie marnuje"

Pasta śledziowa grecka dla dwóch osób (6 kromek chleba :)
1-2 śledzie solone,
1 cebula,
1 łyżka koncentratu pomidorowego,
musztarda, pieprz

Śledzie opłukać pod bieżącą wodą, pokroić z cebulą i wymieszać z koncentratem pomidorowym i kilkoma łyżkami oleju słonecznikowego. Do smaku (koniecznie!!) musztarda i pieprz.


Dwa:
Sos śmietanowo-pietruszkowo- czosnkowo-pomidorowy.
do śmietanki pokroić pietruszkę i czosnek. Zmiksować! Do smaku, ale tak aby zbyt nie zabarwić sosu dodać koncentrat pomidorowy (aby smak pietruszki i czosnku był mocniejszy niż koncentratu)

środa, 18 kwietnia 2012

Po powrocie i znów gniję przed kompem. Szukam i szukam i knuję i szukam. Na szczęście, prawdopodobnie znalazłam człowieka do tandemu językowego! Mój niemiecki nie umrze! hurrra!
W głowie mam pewien obraz cudo firmy. Jednak jak się spodziewałam trudno taką pasującą znaleźć. Wielkie koncerny wciągnęły i podzieliły małe firmy ;( A niech, sobie dzielą. Nie mam zamiaru pracować dla żadnego giganta!
Moja fascynacja "małym" i zielonym się rozwija. Może to jest to? fascynacja hajwej idea wymarła na rzecz eko, no car, bio :)

piątek, 9 marca 2012

Jeszcze NIGDY nie cieszyłam się z "prawie DWÓI" ! :) Dziś jest taki dzień i mam nadzieję, nie ostatni w moim życiu!
Rozpiera mnie niesamowita duma, wielbię w tym momencie wszystkich niemieckich inżynierów i czapki z głów dla nich! W takich momentach z wielką radością stąpam po chodniku, jadę publicznym środkiem komunikacji, przekraczam jezdnię. Kiedy otwieram okno słyszę śmiechy i śpiewanie budowlańców, którzy budują kamienicę obok.
Wielu powtarza, że po przyjeździe do obcego kraju, wszystko człowiekowi się podoba. Całkiem możliwe. W czasie mieszkania w tym mieście. Najpierw byłam zachwycona, potem czułam niechęć do języka, później było mi obojętnie, a teraz śmiało mogę powiedzieć, że uwielbiam to miasto. Tylko tutaj mnie nic nie denerwuje. Bardzo chciałabym coś dla tego miasta zrobić, w coś sie zaangażować!! uuujee!! Uwielbiam śpiewających pod nosem ludzi, (już) hipsterów, nic nie robiących sobie z tego transów, gejów facetów z papugą na ramieniu etc. Lubię ludzi tolerować, że są inni. Choć w wielu przypadkach nie popieram tego. Może taka ziomka jeździ na wózku inwalidzkim jest karłem i jest do tego lesbijką, ale życzę jej szczęścia. Uwielbiam to miasto za różnorodność, że często w S-bahnie siedzi 5 osób i rozmawia przez telefon w swoim języku, a pośród nich siedzi jakaś starsza niemiecka babcia. Widok na 102!
Wiem, że Polacy nie dorośli jeszcze do takiej sytuacji, nie wiem kiedy to się stanie. Szczerze współczuję tak zaciemnionym ludziom, zwłaszcza jeśli tytułują się przed nazwiskiem i nie mają powyżej 80 lat...

Poza tym, chodziłam dziś po sklepach (dokładnie po C&A) i NIC w nim nie ma! Wszystkie ciuchy albo rozwlekłe jak na stare niemieckie baby (rozmiar 44) albo kolory, że można płakać! Nie będę wspominać o spodniach, które sobie wymyśliłam i miałam nadzieję tam znaleźć, zresztą za każdym razem kupuję spodnie w tym sklepie...
Myślę, że najlepszym rozwiązaniem, będzie pójście do miejscowego lumpeksu :))

trzeba dokładnie poczytać co to znaczy żyć zdrowo, wiec do dzieła!

czwartek, 1 marca 2012

czwartek, 23 lutego 2012

Zdziczałe krowy

Glutki zrobione z zielonego syropu z dodatkiem soku z limetki i najważniejszym naszym środkiem żelującym agarem!


wtorek, 21 lutego 2012

Sobotę spędziliśmy na nartach w Świeradowie Zdroju. Najpierw dwa karnety na małym orczyku, później nieskończona liczba razy na orczyku z "linką". Małe szkolenie na łatwych stokach przydało się, ponieważ ostatni raz z nartami miałam do czynienia około 22 lutego 2009 roku przy okazji wypadu ski-tourowego w góry Złote z Radkiem. R. ostatni raz jeździł na nartach jakieś 10 lat temu... więc czemu by znów nie zacząć szusować? Cały czas zastanawialiśmy się czy spróbować swoich sił na górze, gdzie wjeżdża kolej gondolowa (nartostrada czerwona-niebieska-czerwona). Zadzwonił brat i powiedział, że jest bardzo prosto, tak że mój 5 letni bratanek z niej spokojnie zjeżdżał, więc... pomyśleliśmy czemu? Już sam wjazd kolejką w nocy (po 22) był niezłym przeżyciem, wjeżdżamy, wjeżdżamy a tu końca nie widać. Za okienkiem widać lampy na stoku. PFF jak wysoko, jak stromo te lampy schodzą w dół. Na początku rzeczywiście nie było wesoło;) Powolutku, powoli się zjechało. Na szczęście po 22 zmyli się już duża część UVEXksiarzy, czyli tak zwany lans na stoku, obcisłe spodenki i 50km/h na liczniku. Po ostatnim zjeździe po 24 zmyliśmy się do auta, przebraliśmy i potańczyliśmy na zorganizowanej w knajpie pod stokiem dyskotece:) Później spokojnie ubrani we wszystkie dostępne ubrania w ciepłym samochodziku na pętli autobusowej-przystanku zasnęliśmy do 7 rano:)
Następnym razem pojedziemy na Szrenicę ot, na Lolobrygidę" prawie 4km długości:)



i pierożki z mąki pełnoziarnista

środa, 8 lutego 2012

polecam (Grażynka!!)
wywiad
Tydzień temu w mroźną noc z soboty na niedzielę odbyła się w Berlinie noc muzeów. Mróz był wielki, więc zastanawialiśmy się czy w ogóle wychylić nos na dwór. Jednak ostatecznie poszliśmy. Plan był ambitny: 21 muzeów od 18:00-2:00. Ostatecznie osiągnęliśmy rezultat 10 muzeów w 7 godzin, wliczając czas przemieszczania się pomiędzy nimi. Czas jaki poświęcaliśmy na zwiedzanie ekspozycji zależał oczywiście od tego jak bardzo była ona interesującą. Przykładowo Muzeum Gugenheima przeszliśmy w 5 minut tzn. weszliśmy, zobaczyliśmy jakąś babę wyświetlaną na ścianie i gadającą w różnych językach i wyszliśmy. Sztuka była za wysoka. Najbardziej interesujące była wystawa w szpitalu Charite. Oprócz starych i bardzo starych narzędzi chirurgicznych były także preparaty w formalinie m.in patologia organów ludzkich, narośle na narządach: płucach, kościach, skórze etc. i najbardziej szokujące patologia płodów ludzkich.
Kolejna noc muzeów w lipcu.
bilet 10€ ulgowy, 15€ normalny w tym jest także bilet na komunikację publiczną BVG.



środa, 18 stycznia 2012

W zimie należy się zdrowo odżywiać:



dzisiejsze sushi z avokado, łososiem, ogórkiem, marchewką:)



Powyższe warzywa oraz owoce całkowicie za darmo.


Chyba ktoś będzie musiał "zwalczyć" nadmiary cukinii!

wtorek, 17 stycznia 2012