czwartek, 22 grudnia 2011

Purge my soul




Podczas pasterki w noc wigilijną usłyszałam jedną z najbardziej poruszających homilii. Nikt nikogo nie namawiał, może grał na uczuciach, ale nie było to w żaden sposób "odklepane". Zostało powiedziane chyba najważniejsze, że Bóg daje człowiekowi wolną wolę. Wydaje mi się, że to jest w mojej religii najcudowniejsze. Najcudowniejsze jest życie jako układanka puzzli. Wszystko pasuje do siebie, wszystkich ludzi których się spotkało, wszystkie wydarzenia, wszystkie występki. Jednak nadal to "wszystko" do siebie pasuje. Wszystko jest po coś.
Kolejna sprawa; Jeśli przypominamy sobie narodziny Jezusa (były one prawdopodobnie na przełomie marca i kwietnia) jako osoby historycznej to fakt, że narodził się w stajni, nie był żadnym przywilejem. Nawiedzili o pasterze, czyli osoby, które tak jak celnicy i cudzołożnicy nie mogli wchodzić do świątyni. Rodzić się w stajni przy śmierdzących krowach, owcach i ośle? To do mnie utwierdza, że narodziny Jezusa nie były na tamten czas bogate. Przecież jako Syn Boga, Bóg mógł mu załatwić dom gdzie przyszedłby na świat?
Podobno Żydzi, jako naród wybrany nie mogli być spisywani w spisie powszechnym. Zrobił to kiedyś król Dawid i spotkała go kara. Wtedy zrobił to Herod.
Znów wszystko układa się w całość.
Trzej Królowie to bajka, choć dla dzieci w Hiszpanii to ważna sprawa, wtedy dostają spore prezenty:)

wtorek, 20 grudnia 2011

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Jala Neti, czyli jak płuczemy nosy ;)



Pare tygodni temu znów zrobiło mi się czerwone oko, więc za radą brata, który miał duże problemy z zatokami, uszami i bólem głowy, spróbowałam dziś tej indyjskiej techniki. Mój brat przeszedł na poziom Sutra Neti, czyli przeciąganie sznureczka przez dziurki u nosa a gardłem.
Podobno w Indiach ta technika oczyszczania funkcjonuje tak, jak codzienne mycie zębów.

Wczoraj zaplanowałam, że pojadę dziś po syrop odkrztuśny do apteki w Słubicach. R. przywiózł miód i zaaplikował mi go z ciepłą wodą, czytając w necie ;) jaki miód jest dobry. Dziś kaszel się zmniejszył. Poczytałam jeszcze chwilę o miodzie, że to nie ściema, że udowodniono medycznie etc. Z 1/3 cytryny wycisnęłam sok, zmieszałam z dwoma łyżeczkami miodu i wypiłam. Przestałam prawie kaszleć! :) Jest jeszcze sposób: poszatkowanie imbiru i gotowanie go w niewielkiej ilości wody. Też spróbuję.
Miód i cytryna na kaszel suchy i mokry:)

Pare linków



sobota, 3 grudnia 2011

jak Alternatywy 4, ale w Szczebrzeczynie

Wspaniale jest mieszkać bez obcych osób krążących po mieszkaniu. Jest wtedy przyzwolenie, użyję tu kultowego zwrotu p. Barbary< na "syf, kiłę i mogiłę", ale własną!
Daleko do czyściocha, chyba, że stopień estetyki spada poniżej osobistej normy, można się odprężyć przy 30-letnim odkurzaczem, który wymaga specjalnej troski.
Można też usiąść w kuchni z brudną szklanką yerby, żółtym termosem i gapić się bezczelnie w okna sąsiadów.
W odróżnieniu do ostatniego miejsca. Teraz wiemy, że nasi sąsiedzi żyją. Oprócz innych sąsiadów, opisze tych z najbliższego otoczenia.
Na dole mieszka pan Metal, który w ciszy odpręża się przy swojej "satanistycznej" muzyce. Lubi pić z kolegą (?) przed wyjściem "na miasto" w piątkową noc. (widzisz Alina, nie tylko Polacy tak mają!) W jednoznaczny sposób, basami informuje nas o nadchodzącej ciszy nocnej. Jest osobnikiem spokojnym i prawdopodobnie niegroźnym, przez nas systematycznie zalewanym;)
Powyżej mieszkają istoty, które nocą wykazują największą aktywność ruchową. Podejrzewamy ich o posiadanie tylko jednego mebla, który przesuwają ciągle po mieszkaniu. Czasem odbywają nocne maratony.
W naszej klatce, na parterze R. widział wychodzącego naukowca w kitlu, a może to tutejszy street fashion?
Na przeciw naszych okien mieszka facet. Widziano również dwóch facetów, pijących wspólnie kawę...
Piętro niżej dwie kobiety. Początkowo rozpoznano tam kobietę i mężczyznę, ale znając tutejsze realia estetyczne, można się pomylić. W rzeczywistości mieszkają dwie kobiety. Nie można nic stwierdzić, czy są homo czy nie homo, "przechodzą obok siebie, przecież normalnie...". W pokoju mają dużo książek (ciekawe jakich? ;> ) ba pełne półki z książkami! Czasem jedzą sobie kolację przy świecach, czasem jedna pije (tanie- przypuszczenia;) wino.
Jest jeszcze jeden typ w kamienicy. Jego lokalizacji nie umiemy określić. Z jego lokalu wydzielają się głośne, niskie basy. Ani to metal, ani techno, jakby ktoś testował sprzęt muzyczny. Tylko czemu cały czas?
Na szczęście nikt nie przestrzega ciszy nocnej w soboty wieczór:)

Przez ostatnie dwa miesiące remontowali nam klatkę schodową. Strasznie się opieprzali, zresztą tak jak opieprzają się przy budowie kamienicy obok.
Pamiętam jak w domu, pewnej słonecznej soboty około 7 rano, weszła ekipa na moją klatkę schodową i dwie klatki obok. Jeden szlifował pod drugim. Około godz. 17-18 wszystko było pozamiatane. Wyszlifowali ładnie, mimo że ekspresem. Tutaj, tu poskrobie, tam wyszlifuje, pójdzie na dół, znów wróci i wyszlifuje itd. Za dobrze mają.
Jakieś 1,5 miesiąca temu wycięli kasztanowca na środku podwórza, tego samego dnia rozpoczęły się protesty ekologiczne ;]

zdjęcia później

Dziś odniosłam osobisty sukces informatyczny. Z mojego komputera został wyrzucony niemiecko-turecki plik wirusowy o nazwie Muhamed. Przed oczyma pojawiała mi się wizja utraty wszystkich najważniejszych plików. Płacz, nędza i zgrzytanie zębów. Jednak komputer działa. Głupi wiruch chciał zniszczyć mój biedny komputerek.

Coś sobie spróbuję poczytać do poduszki :(

środa, 30 listopada 2011

Śnieżnej zimy mi potrzeba! Wciąż mam nadzieję.

czwartek, 17 listopada 2011

Trudno znaleźć wspólny język,gdy sprawy które miały łączyć ostatecznie drastycznie dzielą. Ludzi odgryzają się na sobie wzajemnie. Robi się bardzo nieprzyjemnie. Bardzo nieprzyjemnie. Trudno wytłumaczyć i trudno zrozumieć. Łatwo prawić sobie kazania, a trudno skupić się na własnych odczuciach i wspierać się wzajemnie ile sił w rozumie i serduchu.
Najłatwiej byłoby trzasnąć drzwiami. Tylko którymi? Uciec daleko i zasłonić uszy, oczy i usta. Zniknąć.

To mój blog i będę sobie w nim pisać co mi tylko się podoba. Przynajmniej wiem, kto mniej więcej go czyta:)
Cieszę się, że mój los kogoś jeszcze interesuje

środa, 16 listopada 2011

zbożówka z goździkami

Do okna zapukała jesień, mgły przyszły i zimno się zrobiło na zewnątrz.
Zrobiło się niespotykanie przytulnie. Miasto ładnieje. Wieża schowała głowę pod gęsta pierzyną. Większość założyła czapki. Niby smutniej, ale jaka radość, słuchać dźwięki, wychodzące spod zmarzniętych palców lub gorącego powietrza muzyków przygrywających na skwerach.
Radość się podwaja, jak pokazuje się tę ciekawą, choć niby senną stronę miasta.
Taki mały a wszystko rozumie, taki duży i się cieszy.
Kawa zbożowa z mlekiem, cynamonem i goździkami mnie nie tylko ogrzewa.




środa, 9 listopada 2011

Pierwszy pochmurny dzień od wielu suchych słonecznych dni.

środa, 2 listopada 2011

zmiany, bo idzie "wiosna"

Czas wakacji można uznać za definitywnie zamknięty. Już nie psuje mi krwi szukanie mieszkania i nie wymusza urządzania go, choć to ostatnie należy do przyjemności, ale dużo czasu pochłania. Katuję otoczenia zupą warzywną (rosołem) z różnymi przyprawami i doszłam do mistrzostwa, ale chyba należy zmienić menu. Z lenistwa przerzucę się wkrótce na pomidorową... Ale uwaga rosół musi być jedzony, wręcz jak jest wrzący. Innych sposobów nie toleruję.
Zmienić trzeba też poziom języka, bo jest koszmarny. Do dzieła.
Dobra, zmieniłam już dużo rzeczy (mieszkanie, dzielnicę, zupę). O, jo! prawie jak na wiosnę!
Bo jesień to moja wiosna, ale ta "wiosna" jest dla mnie znacznie przyjemniejsza niż miniona wiosna! Na poprawę psychiki nie muszę jeździć na polską uczelnię, a tutejsze wykłady są stokrotnie inspirujące, coraz bardziej.


Stwierdzam, że kocham moją Europę, ale również wyślę papiery na Zieloną Kartę do USA. Chyba po to, żeby pochodzić po Kanionie Colorado (a nie cyknąć fotkę i wyjeżdżać) i na chwilę pogapić się wysokościowce w NY.
Uwielbiam Europę, bo jest mała. Tak czy siak można w niej zjeść potrawy z różnych stron świata (lubię jeść w knajpkach np.indyjskich, bo mam pewność, że a)pracownicy mają godziwe zarobki b) nie dostanę rozstroju żołądka (prawie))
Mogę dojechać w 3,5h do domku pociągiem (ha! 7,5zł z Frankfurtu do domu!)
---------------------
Newsy

dziś w sklepie stwierdziłam, ze mam okropnie brzydką fryzurę (wyokrągla moją i tak okrągłą twarz). Przyszłam do domu, wzięłam taty maszynkę do włosów i... najpierw bezpiecznie na 1,5cm, a potem nie widząc zadowalających efektów ruszyłam na 7mm, a potem na 3mm :-) Mama pomogła mi w goleniu włosów za uszami. Później dała mi nożyczki do strzępienia i przeżedzania włosów. Pocięłam wystającą górną szopę. Myślę, że osiągnęłam szczyt swoich wymagań fryzjerskich. Szczyt doskonały i jestem z siebie dumna. Podobną fryzurę widziałam u aktorki z filmu Na Putu/ Jej Droga.
Za chwilę założę czepek i z pomocą mamy, zrobię jasne pasemka. Pastę nie zbyt rzadką, parę jaśniejszych piórek:)
Maszynka do włosów to świetny pomysł! Nie mogę powiedzieć, żeby krótkie włosy były nudne. Kiedy będę przyjeżdżać do domu, będę zapuszczać włosy z tyłu i przycinać na górze i golić nad uszami:)
Idę zjeść bigos:)
Myślę o paru zmianach mojego wyglądu;-)

piątek, 7 października 2011

:-))

Oh tak! Przeprowadziliśmy się! Rozpakowaliśmy ostatnie kartony. Na razie goście sa traktowani na równo z właścicielami i śpią na deskach:-) Jestem zachwycona okolicą i oczywiście mieszkaniem! Mieszkanie w młodej dzielnicy, pełnej knajpek, blisko centrum to jest to!
Oczywiście nie ma róży bez kolca... ale wierzymy w uczciwość ludzi i będzie wszystko dobrze.

środa, 28 września 2011

nareszcie!

Parę najważniejszych dni już za nami. Wszystko szczęśliwie się zakończyło i mamy dach nad głową, a w październiku nawet dwa dachy, bo pod nowy wprowadzamy się już w sobotę:) Bardzo się cieszymy, bo teraz będzie o wieeele bliższej do pubów, klubów i przede wszystkim centrum. Przeprowadzamy się z cichej, rodzinnej, pełnej domów spokojnej starości dzielnicy do centrum. Do tańszego lokum!

Wczoraj odkryliśmy świetną indyjską restaurację. Na obiadku byliśmy około godziny 14, a między godzinami 13-17 dania są tańsze (dla pracowników) i z dodatkowymi sałatkami, zupkami i chrupkami. Wybraliśmy: owcę w mocno przyprawionym sosie, startym serem, śmietaną, migdałami i orzechami nerkowca, w kolejnej miseczce był na ostro przyprawiono kurczak ze świeżym imbirem, czosnkiem i papryką. Na początek podano zupkę Garam Shorba z indyjskim chlebkiem, na szczęście na wyrównanie smaków był talerz warzyw pomidora, ogórka, sałaty. Bardzo się objadłam, było wybitnie pyszne, duże, ale sama nie poradziłabym sobie z taką, a może i trochę mniejszą porcją. Jako, że nie jestem dżentelmenicą i uwielbiam mówić o pieniądzach, napiszę ile wydaliśmy kasy za jedzonko 11,5€ Myślę, że za taką ilość jedzenia to naprawdę korzystna cena. Zawsze to coś innego niż kebap :)







Wcześniej kupiłam całodzienny bilet, więc postanowiliśmy pojechać na lotnisko Tegel, aby dowiedzieć się o ofertach super last minute, ale po drodze weszliśmy na wystawę, gdzie były przedstawione plany rozwoju miasta, poszczególnych dzielnic, projekty i makiety nowo budowanych budynków i co najciekawsze plany zagospodarowania zamkniętego rok temu lotniska Tempelhof.
Wieczorem, już po szczęśliwym odebraniu kluczy, pojechaliśmy po farbę, spóźniliśmy się jakąś godzinę:) więc odwiedziliśmy Mc`Donald :D

-------
Dzień wcześniej odwiedziłam Poczdam. Pozałatwiałam wszystkie dokumenty na uczelni, pokserowałam notatki i przykładowe egzaminy na wykład. Chwilę pospacerowałam Nowym Ogrodzie. Nie ma tu stada turystów tj. jest w Ogrodach Sanssouci.
Fajnie przyjść tam od strony Alexandrówki, czyli wiejskiej rosyjskiej dzielnicy.






------
Weekend:
Mauer Park (niedaleko naszego mieszkanka), wylęgarnia hipsterów i "cool-ludzi", obok pchli targ (starocie, ciuchy, rękodzieło). Jeśli chodzi o hipsterów to śmieszy mnie ich styl, doskonale ujęła to Dostojna :) Osobiście wolę styl lat `20, `40 naszego wieku, zarówno pod względem filozoficznym (ten dekadentyzm!), malarskim, architektonicznym (modernizm) ale też modowym (?) Polecamy świetną komedię Alena "Północ w Paryżu".









poniedziałek, 19 września 2011

Szukamy ładnego mieszkanka cz.II (prawdopodobnie ostatnia!)

wtorek, 6 września 2011

siabada siabada ;)

Uwielbiam opuszczać mury uczelni;-) To co chciałam to dostałam i spadam. Dodatkowo z bardzo miłym zakończeniem tego 8h pobytu we Wrocławiu!
Obiecuję poprawę i myk myk zabieram się do dzieła bez dodatkowych stresów i zmartwień w tle (które psuły mi krew podczas lipca i sierpnia) Jestem przerażająco dumna ze swojej asertywności :-)

Co z nowinek we Wrocu?
Jak zwykle pociąg się spóźnił, szłam na najbliższy przystanek 15 minut z pociągu, jak zwykle burdel przed dworcem kolejowym, jak zwykle w pierwszej chwili doznałam zmieszania, ponieważ przystanek do którego tak długo szłam okazał się zamknięty;-)
Na szczęście nie widziałam inwalidów, którzy pchają swój własny wózek inwalidzki, przez przejście dla pieszych ;-)
Szczerze nienawidzę jechać do Wroca. Kojarzy mi się tylko z uczelnią. Ale właśnie tutaj spotykam wielu, wielu znajomych, dzięki którym mogę normalnie przeżyć pobyt tutaj. Dzięki nim, naprawdę poprawia mi się nastrój! Dzięki!

Na chwilę obecną, naprawdę nie wiem co będę, gdzie będę za parę dni. Wiem, że do niedzieli nie mogę wrócić do Berlina, bo R. ma Duży klucz, a on leci do Szwajcarii (tak ta naszego kraju marzeń :-)) Teraz wiem, że wracam do domku. Żyję w przerażającej niepewności i nadziei, że będziemy mogli mieszkać w tym cudownym mieszkanku pani K. !
A jak nie tam, to pewnie gdzieś indziej :-)) Będzie dobrze !!!



czwartek, 1 września 2011

Pleśniak z bananami

Fotki później.

Pleśniak


5 jajek,
0,5 kg mąki,
proszek do pieczenia,
proszek waniliowy,
banany,
1 margaryna
3/4 szklanki cukru


mąkę, proszek do pieczenia,cukier waniliowy margarynę i 5 żółtek z jajek zmieszać, rozgnieść. Podzielić na dwie części. Do jednej dodać kakao, tak aby ciasto było naprawdę kakaowe;-) Później podzielić każdą z części na: 3 części (w tym jedną trochę większą).
Obrać banany, pokroić w plasterki, zmieszać z gałką muszkatołową i cynamonem.
Ubić na bardzo sztywną pianę 5 białek, pod koniec dodać cukru.
Przygotować blachę. Rozkruszyć jedną część białą i jedną część kakaową na kulki, jak na kruszonkę. Rozmieszać je;-) by było kolorowo. Na następnej warstwie rozłożyć banany, później znów kruszonkę (białą i kakaową), ubitą pianę, znów kruszonkę (kolorową).
Najlepiej, aby pierwsza warstwa kruszonki ( na spodzie ciasta) była najgrubsza.
Dobrze smakują też czerwone i czarne porzeczki, jabłka (mus jabłkowy).

piec w 200 stopniach ok. 40-50 minut.

Podziękowania dla Basi z Lublina za mikser :-)))

wtorek, 30 sierpnia 2011

kajaki

św. Wojciech- jezioro Chycińskie-, zalew Bledzewski- Bledzew- Stary Dworek.
wynajem kajaków + transport na dwa dni 100zł
pole namiotowe 11zł
zakupy w wiejskim sklepie w Chycinie 20zł
zapiekanka, hotdog, herbata 10zł
-------
koszt wycieczki 141zł







Plan wstępny był taki, że popłyniemy do sklepu w Chycinie, a potem wrócimy na upatrzone, dzikie miejsce przy Zalewie Bledzewskim. Po zakupach ledwo przepłynęliśmy przez całe jezioro w deszczu, dobiliśmy do brzegu, gdzie było płatne pole namiotowe na skarpie. Musiało to wyglądać do komicznie. Wlazłam na skarpę ubrana w plastikowe ponczo, ubrana jak żul, po czym podbiłam do najbliższego auta. Człowiek okazał się Niemcem, jak powiedział ile płaci za miejsce, na odchodne stwierdziłam, że pomyślimy czy będzimy się tam rozbijać. Schodzę. Robertowi tylko mówię: "wiesz co, chodź płyniemy dalej", a on:" właśnie przyszła taka fala, że trochę wody wlało się do kajaka"... To było najszybsze rozkładanie namiotu wśród uderzających piorunów, wrzucanie bagaży i siebie do namiotu.
Pod namiotem zrobiła się kałuża, ale chwilę później przestawiliśmy go o jakieś 2 metry w suche miejsce. Dobrze, bo przez całą noc padał deszcz;)








bonus :-)


Część dróg prostych, część krętych



Tekst jest wspaniały:-)

Michał Bajor "taka miłość w sam raz"

Ona trwała nie długo, nie krótko
Dla miłości najlepszy to czas
Niosła tyle radości co smutku
I wszystkiego w niej było w sam raz
Tyle ile potrzeba słodyczy
Przy czym wcale nie było jej brak
Krzty goryczy, co jakby nie liczyć
Nadawało wytworny jej smak

Trochę chmur, trochę słońca
Coś z początku, coś z końca
Trochę pieprzu, ciut mięty
Część dróg prostych, część krętych
Ciut poezji, ciut prozy
Trochę plew, trochę ziarna
Taka miłość, taka miłość
W sam raz, idealna

Była taka dokładnie jak trzeba
Miała zalet tak wiele jak wad
Tyle piekła w niej było co nieba
Taka miłość w sam raz, akurat
Chyba zgodzisz się ze mną, kochana
To rzecz pewna, jak dwa razy dwa
Nasza miłość jest raczej udana
Zażywajmy więc póki się da

Trochę chmur, trochę słońca
Coś z początku, coś z końca
Trochę pieprzu, ciut mięty
Część dróg prostych, część krętych
Ciut poezji, ciut prozy
Trochę plew, trochę ziarna
Taka miłość, taka miłość
W sam raz, idealna

Choć nie zawsze nam miłość
Swe uroki odkrywa
Jednak jakby nie było
Jest po prostu prawdziwa

Trochę chmur, trochę słońca
Coś z początku, coś z końca
Trochę pieprzu, ciut mięty
Część dróg prostych, część krętych
Ciut poezji, ciut prozy
Trochę plew, trochę ziarna
Taka miłość, taka miłość
W sam raz, idealna

piątek, 26 sierpnia 2011

kajaki



Uwielbiam. Doskonały duet: gorąca yerba i woda z sokiem cytrynowym i duużą ilością lodu!
Uwielbiam. Planować wyprawę.
Wyprawiamy się na kajaki w rejon Międzyrzecza. Dziś stopem do Międzyrzecza, a jutro mamy zamiar wypłynąć ze wsi św. Wojciech.

:-)
pakuję manatki i jedzonko i namiocik:)

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

pieczone pierogi i rogaliki drożdżowe

Za pierogami przepadamy. Tym razem ja zrobiłam pieczone i dla odmiany z drożdżami i jajkiem.

Pieczone pierogi

wg. przepisu:



Ciasto:

* 1 kg mąki
* 0,5 l mleka
* 4 łyżki masła stopionego
* 2 jaja
* 2 lyzeczki cukru
* 50 g drożdży (lub 20 g suszonych)
* spora szczypta soli

Dla znajacych przepis na ciasto drożdżowe, wyrobić ciasto i zostawić do wyrośnięcia.

Dla pozostałych:

1. Podgrzać mleko do 40C i dodajemy drożdze (w przypadku świeżych trzeba je pokruszyć) , sól, 1 łyżkę mąki i cukru.

2. W misce z mąką wymieszać drożdże i pozostały cukier, jaja wyrobić. Pod koniec dodać stopione masło.

3. Pozostawić do wyrośnięcia.

Ciasto odstawiłam i zaczęłam obierać ziemniaki, cebulkę. Ziemniaki oczywiście ugotowałam a cebulę lekko podsmażyłam. Zrobiłam farsz: ziemniaki, biały ser, cebulka.

Powycinałam kółka i nałożyłam farszu, skleiłam a dodatkowo przycisnęłam końcówką widelca ich brzegi.

Pieczenie:

Wkładamy do piekarnika nagrzanego do 200C i pieczemy około 20 minut, do zarumienienia. Chłodzimy na kratkach- by dobrze odparowały.

Podawać ze śmietanką i kapusta kiszoną:))

----------------------

Rogaliki drożdżowe

Ciasto:

takie jak przy Pierogach Pieczonych



Ciasto rozwałkować na bardzo bardzo cienko. Powykrawać z ciasta trójkąty wysokości ok. 20cm, podstawa trójką ok. 5cm. Na podstawę każdego trójkącika położyć jedną łyżeczkę dżemu (najlepiej twardej marmolady, kostkę czekolady lub mały owoc- truskawkę etc.)zwinąć zaciskając boki przed wypłynięciem nadzienia. Zakręcić rogi rogala. Posmarować białkiem i posypać cukrem.Piec w temp. 200 stopni C, ok.30 minut

Ciasto do rogali to oczywiście resztki z ciasta pierogowego:)


czwartek, 18 sierpnia 2011

Czuję, że wakacje mi się skończyly. Po prostu mam ich dosć. Chcialabym zaczac dzialac, bo bestia ze mnie niecierpliwa.
:)

niedziela, 7 sierpnia 2011

to tu to tam

Zdarzyło się zbyt dużo do opisania, więc poniżej zbiór filmów/zdjęć z ostatnich tygodni.

Największy, najwspanialszy, najdłuższy pokaz,fajerwerków



i inne bardzo miłe akcenty



profesjonalne muffiny w naszym wykonaniu




Legnica-Karpacz-Śnieżka-Szklarska Poręba- Wrocław-Radków

Z Szanowną Towarzyszką Aliną M. przebiegłam rozległy teren Karkonoszy oraz odpoczęłam z nią w Górach Stołowych, a nocleg w Kotlinie Kłodzkiej był dzięki uprzejmości jej znajomych Geologów, badających zaiste interesujące skalne grzyby.
Muszę podziękować również panom i jednej pani, dzięki którym była możliwa ta autostopowo-wędrowna wyprawa
Zdjęcia dzięki uprzejmości telefonu Alinowego:)

koszty:
transportu bilety MPK Legnica i Wrocław
jedzonko i zapitka:)
nocleg na Równi pod Śnieżką: 30zł

Wyprawa w wykonaniu touristus alkoholicus :)

Karkonosze, Śnieżka x2


Początkowym celem dnia był Szczeliniec Wielki. Kiedy doszłyśmy do schroniska w Pasterce, klimat tego miejsca, wspomnienia i ogromny grzaniec rozpuściły nasze ambitne cele górskie. W środku było tak ciepło, podróżniczo i chilloutowo, że jak wspaniale podziwiało się padający deszcz za oknem. Tak jak zakochałam się w tej wiosce ("przecież w niej nic nie ma!") osiem lat temu, tak wtedy po raz kolejny uległam urokowi tego miejsca.


odkąd wyruszam w góry z butlą i palnikiem, uwielbiam zatrzymywać się przy strumieniu i wykonywać ten cały rytuał przegotowywania wody. Zanurzać kubek w lodowatej wodzie strumienia, ogrzewać ręce przy płomieniu, osłaniać ogień i oczekiwać na pierwsze większe bąbelki, a rozmowa trwa...



w niedzielę rano wyruszyłyśmy z Polanicy Zdrój. Alina pojechała tym samym stopem prosto do Legnicy, a ja wysiadłam w Kątach Wrocławskich. Potem zjadłam normalny obiad (kopytka z bigosem myśliwskim:)) w Auchan i poczekałam na L. Pogoda była potworna, deszcz i zimno. Każdy kierowca mijający nas myślał sobie: "zwariowały", ale my dzielnie trzymałyśmy wielki napis Berlin rażący w oczy jak suszarka wrzucona do wanny. Dwadzieścia minut czekania i już jechałyśmy do dzielnicy obok Steglitz w Berlinie. Pięknie.

Później z L. bawiłam się w jej osobistego niezmordowanego przewodnika (który też zwiedzał:)

lotnisko Tempelhof zamknięte rok temu i przekształcone dla ludu na odpoczynek




Zmoczone, śmierdzące trampki, ale jakie romantyczne zdjęcie!


były też największe lumpeksy, 20 km na pieszo i 35km rowerem ale jak przyjemnie!

środa, 13 lipca 2011

Uwaga,
postanowiłam uczyć się szwajcarskiego :)

Akcent Szwajcara mówiącego po niemiecku podoba mi się wyśmienicie, ale jak posłucha się dodatkowo prawdziwego Schwizerdütsch to rozpływam się po brzegach!




przykładowo:
ganze Welt (DE) = gänzi Wält (Szwajcarski) = cały świat

niektórych słów totalnie nie kojarzę! :)

hmm... jak okropnie tęsknię za górami, choćby tym niemieckim przedalpiem (Kochel am See)!

Dizś tuu dumm :) a jutro Ziuummm! Akcja! Ryska!


Uff cokolwiek by ta piosenka znaczyla, jest piekna brzmieniem

Jestem uzależniona od Berlina, a zwłaszcza od takiego Jednego, gdziekolwiek by się podziewał, polecę do Niego choćby na skrzydłach! O!

sobota, 9 lipca 2011

Akcja jest !

sobota, 2 lipca 2011

jesteśmy cool :D












bo chodzimy na wernisaże ... :P