piątek, 5 marca 2010

Pierwszy samotny stop, czyli powrót z Pragi do ojczyzny

Aktualnie znajduję się we Wrocławiu, ale pobyt tu to kwestia tylko paru dni.
Wczoraj wróciłam z Pragi. Wzięłam autobus z Pragi do Nahodu (104 korony, na legitymację AIESC), później żeby nie czekać na autobusy: Nachod-Kudowa, Kudowa-Wrocław (i płacić biletu normalnego- zgubiona legitymacja), podeszłam na granicę polsko-czeską i... zaczęłam łapać stopa. Pierwszy samotny stop, wielki stres, wielka niewiadoma. Szczerze, to te 5 minut dłużyło mi się w nieskończoność. Zatrzymał się tir do Kłodzka z Kłodzka do Wrocławia dojechałam z Litwinem, który jechał do Wilna. Ot, to cała historia dnia wczorajszego.
Stwierdziłam, że niestety ale samotne łapanie stopa a w grupie, diametralnie się różni. Oczywiście, szybciej jakikolwiek kierowca się zatrzyma, ale dla mnie śmiertelnie nudne jest całe czekanie! Tak więc, nie będę łapać samotnie stopa, chyba że nie będzie innej możliwości transportu.

1 komentarz:

jabberwocky pisze...

Pierwszy raz trzeba zawsze uczcic. Chocby i nudny ;] Osobiscie to 2 razy jezdzilam niesama - w sumie troche zazdroszcze, ze zawsze masz z kim ;]