wtorek, 4 stycznia 2011

ukraińskie dusze

Malinowa herbatka, ciepły dotyk, słowo i śnieg za oknem. Nie mogłam nigdy wyobrazić sobie lepszej kuracji po sylwestrowej. Wielu mówi jakie pierwsze dni nowego roku, taki cały. No, cóż godzina 0:00 spotkała nas w drodze na lwowski Plac Swobody, gdzieś w okolicach Ossolineum. Jeszcze parę minut wcześniej widziałam panią na przystanku sapiącą: "o Jezu,Jezu", zastanawiałam się o co chodzi? No tak, busik nie przyjeżdżał, pani spieszyło się świętować na Placu, nawet padł żart, że taxi o 23:59 przejechało na czerwonym na krzyżówce. Pierwszy raz poza granicami, poza czasem i z możliwością świętowania podwójnego Sylwestra z tak pięknymi Osobami. Raz ukraiński z Białorusinami, a potem polski. Jeśli ktokolwiek zastanawia się gdzie spędzić udanego Sylwestra, polecam Lwów: tanio, ładnie, kulturalnie, międzynarodowo i spontanicznie, jak na słowiańską duszę przystało! Pierwszy raz poczułam tak spontaniczą radość sylwestrową, były tańce, ściski, uściski, życzenia. Noc mieszała się z dniem, poranek z popołudniem, panował piękny chaos.
Polscy mieszkańcy Lwowa to prawdziwi żołnierze polskiej historii na Kresach. Zawsze ilekroć wspomniałam o moich prawdziadkach spod Zaleszczyk, zawsze żywo reagowali i obsypywali pytaniami. Dlatego też należy przyjechać tam kolejny raz, by pochylić się nad grobami przodków daleko koło w zakolu Dniestru.
Tu zaczyna się wschód: Biedronka, "mrówki" (kobiety z papierosami i alkoholem), totalnie zniszczone drogi, niebiesko- żółte busiki, babuszki w kolorowych chustach, jako przepiórcze z koniakiem, choinki noworoczne, zbyt kolorowe, przejastrawione show w tv ( i nie tylko).
Co i gdzie?
muzeum archeologiczne, Cmentarz Łyczakowski i Orląt Lwowskich, balet Czajkowskiego "Dziadek do orzechów" w Operze Lwowskiej, impreza do 7:00 w klubie Metro.

P.S
Teraz chorujemy, tym razem w Rzeszowie! Jak zwykle po wspólnym wyjeździe i przyjeździe:)

Brak komentarzy: