wtorek, 21 lutego 2012

Sobotę spędziliśmy na nartach w Świeradowie Zdroju. Najpierw dwa karnety na małym orczyku, później nieskończona liczba razy na orczyku z "linką". Małe szkolenie na łatwych stokach przydało się, ponieważ ostatni raz z nartami miałam do czynienia około 22 lutego 2009 roku przy okazji wypadu ski-tourowego w góry Złote z Radkiem. R. ostatni raz jeździł na nartach jakieś 10 lat temu... więc czemu by znów nie zacząć szusować? Cały czas zastanawialiśmy się czy spróbować swoich sił na górze, gdzie wjeżdża kolej gondolowa (nartostrada czerwona-niebieska-czerwona). Zadzwonił brat i powiedział, że jest bardzo prosto, tak że mój 5 letni bratanek z niej spokojnie zjeżdżał, więc... pomyśleliśmy czemu? Już sam wjazd kolejką w nocy (po 22) był niezłym przeżyciem, wjeżdżamy, wjeżdżamy a tu końca nie widać. Za okienkiem widać lampy na stoku. PFF jak wysoko, jak stromo te lampy schodzą w dół. Na początku rzeczywiście nie było wesoło;) Powolutku, powoli się zjechało. Na szczęście po 22 zmyli się już duża część UVEXksiarzy, czyli tak zwany lans na stoku, obcisłe spodenki i 50km/h na liczniku. Po ostatnim zjeździe po 24 zmyliśmy się do auta, przebraliśmy i potańczyliśmy na zorganizowanej w knajpie pod stokiem dyskotece:) Później spokojnie ubrani we wszystkie dostępne ubrania w ciepłym samochodziku na pętli autobusowej-przystanku zasnęliśmy do 7 rano:)
Następnym razem pojedziemy na Szrenicę ot, na Lolobrygidę" prawie 4km długości:)



i pierożki z mąki pełnoziarnista

Brak komentarzy: