Islandzki wulkan paraliżuje europejskie lotniska, jak ostatnio napisała jedna osoba, ja wybieram inne środki lokomocji. Jak dobrze, że Europa nie jest oblana ze wszystkich strona oceanami. Przynajmniej zawsze można sie z niej wydostać lądem:)
Mój mózg paraliżuje marzenie o Azji. Dokładnie kraje: Iran i Gruzja.
Jestem możliwość zamieszkania tam 1-2,5 miesiąca. Rekrutację z Aesic prezeszłam pozytywnie w maju czeka mnie egzamin na poziomie FCE z angola (!!! brr fuu brr). Jeśli mogłabym pojechać, doczołgałabym się do tych krajów.
Nareszcie mogłabym połączyć zwiedzanie kraju z konkretną misją. Podróżowanie dla samego poznawania zabytków, nawet kultury dla mnie nie jest jeszcze pełna eksploracją kraju. Jeśli chce się poznać ludzi, trzeba z nimi pracować coś tworzyć. Tym bardziej gdyby było to irańskie przedszkole czy gruziński dom kultury albo akcja Habitat for Humanity!
Oczywiście oprócz pracy, instynkt wariata ciągnie mnie w góry. To nie byle jakie! Wczoraj przy kolacji, oglądałam atlas geograficzny. Moje zainteresowanie wzbudziły dwa punkty: góra Demawand 5602mnpm- 100km od Teheranu i Kaukaz w Gruzji (w tym Elbrus: 5642mnpm) O pierwszej górze znalazłam informacje: łatwa technicznie, trudna fizycznie ze względu na wysokość (w relacji Polskiego Klubu Alpejskiego członka wyprawy musieli znosić na... kijkach).
Na pewno wysokość daje w kość organizmowi. Sunąc w kierunku marokańskiego szczytu Toubkal (4162mnpm) widziałam gwiazdki pod nogami, ucisk w okolicach uszu, oddech parowozu (dwa szybkie kroki- postój lub równomierny oddech i tempo żółwia). Podsumowując myślałam, że będzie gorzej. Nic mnie nie zaskoczyło, poza tym że na szlaku miałam międzynarodowych opiekunów (wszyscy myśleli że mam 15 lat, wspominali jedna dziewczynę z Polski, która kiedyś wbiegła na szczyt) a później jak wszystcy zeszli, cały szczyt miałam tylko dla siebie!
Bardzo ciepło, również ze względu na temperaturę, wspominam podejście do schroniska, na szczyt, hiszpańskie wino z biedronkowymi piernikami, argentyńskiego górołaza, ludzi ze szczytu w Imchlil. Kiedy jest mi naprawdę źle zamykam oczy i... już się uśmiecham!
Tak pomyślałam, że chyba nie ma nic bardziej nudnego jak wchodzenie na szczyt samemu! Z łezką w oku wspominam białodunajckie akcje górskie w Tatrach. Już wyobrażam sobie ha! polsko-irańską ekipę na Demawandzie lub gruzińsko-polską na Kazbeku:D
Inszallah!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz