sobota, 13 grudnia 2008

Cały Świat w jednym mieście :)

8:30, czemu ten budzik dzwoni. Nie pamiętam kiedy ostatni raz wstała w sobotę o tak wczesnej porze, prawdziwie nieludzka. Kilkadziesiąt minut później jadę już rowerem z Rzymu do Pekinu. Jestem przyjmowana w jałcie mongolskiej, na placu pozdrawia mnie z obrazów Kim. Wszystko po to by spełnić marzenia, bo dróg jet tak wiele, że nie wiadomo którą drogę wybrać. Nie mam mapy swojego życia, tak po prostu nie mam.
Później tak czekoladowo, szybkie przeszkolenie z zakresu posługiwania się dwoma totalnie zwykłymi bambusowymi patykami. Wcinam bambusowe kłącza, kurczaka i ryż jak rasowa Chinka (pomagając sobie pod koniec europejskim widelcem :D by zdążyć na swoją towarzyszkę) Pyszne smaki, pyszna papryczka chili, uwielbiam ten smoczy smak. I kolejne podróże do paznokci największego Buddy, poreclany i ryżu. Mimo smętnego ględzenia, kawał świata można zobaczyć, kawał piękna świata. Szybki lot do Meksyku. Najważniejsze by mieć charakter :) Rzut oka na MaczuPikczu :P i lecimy w dół do Patagonii wypełnionej po brzegi górami lodowcami i pingwinami. Duużo stworzeń w norkach i autotrada numer 40 jedziemy do ... Indii.
Meksyk w J&T tortille z sosem awokado, chili, pomidorowym. Bezcześcimy i indyjską potrawkę wcinamy pałeczkami. Ryż zabarwiony kurkumą śmieje się z nas, a raczej z naszego jedzenia pałeczkami...
Te cudowną podróż przeżywałam dzięki wspaniałym osobom :) Szczególne podziękowania kieruje do tej jednej, która nauczyła mnie jedzenia pałeczkami :D Wiem, jetem ciężką uczennicą :D
Cały świat w 12h :) Ciąg dalszy jutro :)

Brak komentarzy: