niedziela, 14 grudnia 2008

Droga to coś cudownego. Moje życie jest taką drogą. Otacza mnie mnóstwo cudów, codziennie w każdej chwili, sekundzie. Cuda dzieją się tylko w tedy, gdy działam robię coś dobrego dla innych bądź rozwijam się sama. Cuda te są bardzo wyraziste. Radość sprawia mi błaha rozmowa z drugim człowiekiem, zimny powiew wiatru, uśmiech człowieka. Dzieją się rzeczy, które nie potrafię wyjaśnić, wtedy stają się dla mnie śmieszne, niewytłumaczalne. Nieraz próbuję je wytłumaczyć, ale jak ja zwykła krucha istota może podjąć się tłumaczenia wydarzeń boskich? Cuda sa tylko wtedy gdy działamy, inaczej w totalnej stagnacji ich nie widzę. Po prostu ich nie ma.
Czemu podróżuję? Takie pytania nasuwały się wczoraj podczas rozmów z Lidką.
Bo mogę zobaczyć najbardziej fantastyczne wydania Bożych cudów, całkowitą bezinteresowność ludzi, całkowicie fantastyczną, tak bardzo bardzo wyrazistą. Dzięki temu naładowuję baterie. Podróżowanie- życie dla mnie nie jest zwykłym zwiedzaniem, zaliczaniem kolejnego miasta, szczytu. Moze wyda się to jakieś burżujskie, ale dzięki ma już wymiar duchowy, metafizyczny etc. Od maja mój sposób patrzenia na świat uległ transformacji o 180 stopni. Od 1 roku i 4 miesięcy o 360 stopni. Może śmieszne, ale cuda się zdarzają ;)
O Masakra :D
P.S
Droga do Santiego de Compostella jest coraz bardziej wyraźnym celem wakacyjnym.

2 komentarze:

N. Zdobywca pisze...

piękny tekst :)))))

itineris pisze...

toż to wypociny! :D