czwartek, 20 sierpnia 2009

NORWEGIA

jestesmy w malej wioseczce na zachodzie Norwegii w Innvik u sympatycznej 53 letniej Johanny z CouchSurfing. Nasza hostka jest pielegniarka w domu opieki dla starszych ludzi. W tym tygodniu ma nocna zmiane, wiec zostawila nas teraz u siebie w domku. Przystosowywujemy sie do cywilizacji. Moze po kolei.
Ostatnia relacje pisalam na tzw. szybkiego, poniewaz stalam przy bezplatnym komputerze w bibliotece w Bergen. Teraz mam troche wiecej czasu.
Generalnie, od pocztaku.
W poniedzialek szczesliwie wylecielismy z naszym tymczasowym pasazerem- MUMIA (torba). Owa mumia zakonczyla swoj zywot dopiero na stacji benzynowej TORPF. Po lodowaniu w Dusseldorfie(Weeze) zapoznalismy sie z pewnym malzenstwem, ktorzy kolejnego dnia okolo 15 lecieli do Marakeszu! Na lotniskowej podloze, oddalismy sie w objecia (niezbyt mocne) Morfeusza, poniewaz juz o 3:30 na hale lotniska weszly tlumy ludzi, ktorych lot byl o 6 rano! Tak wiec z noclegu nici. Okolo 9 poszlam z Lidka na zakupy! Bagaze pozostawilismy u Ani i jej meza. W samej wiosce Weeze nie ma zadnego sklepu, dopiero jak spotkalismy Slowaka, ktory tez szukal sklepu (byl tam 2 dzien), udalismy sie wspolnie na poszukiwanie sklepu w pobliskiem wiosece ok. 1km. Tam kupilismy bulki dla Ani i meza, i dla nas! Generlanie popoludnie siedzielismy na lonisku.
Najciekawszym momentem byla wizyta Roberta! Oczom nie mogalm uwierzyc! Wspolna rozmowa, zelko-mania, smiechy z MUMI, pozegnanie i odprawa:) W sklepiku kupilysmy winko za 3,5€ wraz z fanami szkodzkiego fanklubu pilkarskiego polecialysmy do NORWEGII! Bylo baardzo wesolo, poniewaz fani ciagle spiewali swoje szkodzkie piosnki :) Podczas lotu widoki byly niesamowite. Samolot obnizam lot tuz nad wybrzezem, nad morze oczywisci byly turbulencje (co niektorym Szkotom (upojonym :) nie bylo do smiechu )
Ok. 21 wylodowalismy! Pierwszy nocleg na polu. Rano - pierwszy stop (z Mumia) na stacje benzyonowa- zakup butli gazowej (o gloria!) Lidka zrobila pochowek MUMI. Kolejny stop, zabiera nas bardzo mily mlody Norweg. Zaczynam rozkrecac swoj kiepski agnielski. Wysiadamy i... stajemy po zlej stronie jezdni. Z tabliczka Bergen w strone OSLO! Zatrzymuje sie ANIOL i odwozi nas na druga strone ulicy!!! Z tamtad jedziemy do Noresund (najlepiej z tym panem mi sie rozmawialo, moglam sie wyzalic na stan polskich drog :) potem Tirem do BLÅFLAT- kolejna bardzo sympatyczna osoba, praktycznie w naszym wieku, jadac bardzo waskimi drogami sluchamy norweskiego zespolu NOtching.
nocleg na polu, ranna toaleta w cudownym potoku ze wspanialym widokiem. Jestem stokroc piekniej niz w Tatrach! Wszystko przed nami!
Kolejny stop. Pan wraca z Oslo do domu w Bergen, wiec zatrzymuje sie na najlepszych miejscach najdluzeszego w Norwegii tunellu-22,4 km. gdzie sciany wygladaja tak jak lod. oprocz tego specjalnie jedzie z nami droga Stahlheim, bardzo kreta i waska trasa, ktora w czasie zimy sie zamykana. Na szczycie drogi stoi pomnik, ku czcci osob ktore zginely w czasie budowy drogi. Oprocz tego caly czas opowiada nam co mijamy - wodospad Tvinnefoss-, jakie sa zwyczaje Norwegow- domki letnie, tlumnie uprawiane narciarstwo-. wysiadamy w cercu Bergen Bryggen, malutkie domki rybackie, glowna atrakcja tego miasta. Wszystkie koscioly zamnkniete, brak hosta bezposrednio w miescie, brak ambicji wydostania sie z miasta, sprawia, ze zaczynamy szukac noclegu tj. miejsca pod namiot. Spotykamy lokalnych zulikow :) ktorzy zapewniaja, ze na gorze Fløbanen jest mijesce na namiot. Po drodze spotykamy jeszcze dziewczyne z Macedonii, ktora pokazuje nam droge do stacji kolejki. Wjezdzamy za 17 zl na gore. Na gorze kupuj czapke, ogladamy wspanialy widok na zachodzece slonce. szukam miejsca pod namiot. Znajduje pare metrow pod miejscem widokowym! Rozstawiamy namiocik, idziemy na gore zjesc kolacje (pasztet z chelbem) i wypic wino patrzac na najwspanialszy widok mojego zycia- tetniace miasto. Milion swiatelek, gory, zatoka, milion giwzd nad nami. ubrane we wszystkie mozliwe ciuchy, z metalowych kubeczka degutujemy zloty trunek!
Kolejny dzien- rano pada deszcz. po sniadaniu (jestesmy atrakcja turystyczna :) schodzimy na dol na stacje kolejowa zostawic plecaki. Pozniej do biblioteki, muzeum sztuki norweskiej (wiele obrazow Muncha), spacerujemy w ciasnych uliczkach. Piekne misternie rzezbione drzwi, okna, biale domki. docieramy az do Miejskiego akwarium muzeum. Po drodze jemy obiad zakupiony w sklepie- hitbit- REMA 1000 (najtanszy sklep w Norwegii) z pieknym widokiem na Bryggen. Wracamy na dworzec kolejowy i szybko wyjezdzamy z miasta 7minut koleja do Arna. Tu dlugo szukamy miejsca pod namiot.
Kolejny dzien- caly dzien pada deszcz. Ok. 12 zwujamy namiot. Zmokniet wylazimy na droge, okazuje sie ze jest to zly kierunek! Okazuje sie, ze nasz kieroca jest inzynierem kanalizacji deszczowo-sanitarnej z Bulgarii. Daje wskazowki jak rozpoczac kariere tutaj. Zawozi nas na odpowiednia droge! Wysiadamy na obiad-zupke chinska. po okolo 2h kompletnie zmoczone (Lidka) i bez zadnych nadziei (Ja) stajemy na drodze. Kto zabieze 2 przemoczone osoby? Chyba tylko kompletnie wyluzowany gosc! Tak zatrzymuje sie malzenstwo, zawozi nas na Voss, wysiadamy przy zamknietym sklepie. Widac, ze im jest szkoda. Znow kompletnie bez zadnych prespektyw czekamy na okazje. za kazdym razem kiedy nadjezdza auto, wyskakujemy spod daszku sklepiku z mokrymi kartkonikami! Pozniej Lidka gotuje wode na capuciino, ja wybiegam na droge, wracam do Lidki i... zawraca auto!! Chlody chlopaczek jedzie do Trondheim (dluuga droga) zabiera nas. Za rok zaczyna studia medyczne w Polsce w ranach wymiany polsko-norweskiej w Szczecinie. Droga mija bardzo bardzo symaptycznie. Caly czas pada deszcz, jest strasznie zimno, a my bijemy kolejne kilometry. Poczatkowo w planach mialysmy zachodni rejon Parku Jotunheim, ale przekonane wskazowkami drivera wysiadamy pod samym schroniskiem Gjenteheim we wschodnim rejonie Parku. Tu ma byc lepsza pogoda, wiecej miejsca na namiot, latwiejsze szlaki. Rozwieszamy w suszarni doslownie wszystko, wlacznie z namiotem, bierzemy gorace prysznice i kladziemy sie spac!
Kolejny dzien- Swieci slonce! Jest bosko. Zostawiamy plecaki w recepcji, bierzemy ze soba tylko spiwory, cieple ciuszki, namiot i jedzenie na 3 dni, kupujemy mape. Wybieramy trase Gjentesheim- Mamrubu przez grzbiet Bessegen. Nie ma slow. Zakochuje sie w tych gorach! Gory, jeziora, tecza, slonce, deszcz, wiatr. Bessegen to grzebiet porownywalny trudnoscia Koziego Wierchu w Tatrach. Wielki podziw dla starszych osob, ktore sunely tym samym szlakiem!!! Przed nami 2 modych chlopakow. W zasadzie oni nam uciekali, prawie zawsze mialysmy ich na widoku :) kolo schroniska zbieramy pierwsze norweskie grzyby, ktos zrzuca z nieba jablka! Rozbijamy sie niedaleko schorniska. Za sam kepming pod schr. chca 60 koron (30 zl).
Kolejny dzien-
Idziemy do Glitterheim. Na grzbiecie spotykamy ok. 30 reniferow!!! Marzenia sie spelniaja! Sa tak blisko! Mijamy niewielu ludzi. Na Russvatnet zjadamy jagody, zbieramy grzyby! ok. 21 dochodzimy do schr. jakies 30 minut drogi przed nim rozbijamy namiot. Ludzi ktorych spotykamy chodzi wylacznie z wielkimi plecakami z namiotami. Wielu norwegow rozbija sie na lonie natury, nad jeziorkami, strumyczkami, bo woda to podstawa! Znow spotykamy renifery (ok.22) Warto podkreslic, ze do ok 22 jest dosc jasno!
kolejny dzien- z Glitterheim do Gjentesheim, rozbijamy namiot ze wspanialym widokiem na jezioro Gjente.
Kolejny dzien- swieci slonce, ja opalam sie, Lidka maluje. ok 15 zaczyna sie chmurzyc, idziemy na droge glowna, skad abiera nas najpierw 2 panie, potem 2 modych chlopakow. Do LOm docieramy z panem, ktory jest inzynierem olejowym, cos takigo, jego syn studiuje takze budownictwo!
W Lom zostajemy i rozbijamy namiot za wioska z widokiem na jezioro.
Kolejny dzien-
zabiera nas szeg pobliskiego tartaku, opowiada o mijajacyh widoczkach! dzialka w rejonie Strynu kosztuje ok. 200000€. kolejnymi stopami dojezdzamy do Innvik!
Jutro jedziemy na lodowiec! Tu jest wspaniale!

Brak komentarzy: